Pierwszego seta gdańszczanie rozpoczęli od 5:1, ale Effector Kielce szybko otrząsnął się i wyszedł na prowadzenie 8:6. Później to podopieczni Dariusza Daszkiewicza dyktowali warunki gry i ostatecznie zwyciężyli 25:20.
W drugiej partii obraz gry się nie zmienił. Nadal to kielczanie dominowali. W pewnym momencie osiągnęli nawet czteropunktową przewagę (15:11). Od tego stanu do pracy wzięli się gracze Andrei Anastasiego, którzy stopniowo odrabiali straty, by wygrać seta do 22.
- Cieszy fakt, że potrafiliśmy się otrząsnąć i wyjść na wyższy poziom gry. To na pewno cieszy, ale trzeba wyciągnąć wnioski z tego spotkania - mówi Bartosz Gawryszewski, kapitan gdańskiej drużyny, który dał dobrą zmianę za Wojciecha Grzyba. Środkowy Lotosu Trefla zdobył siedem oczek.
W trzecim secie kielczanie znów zbudowali cztery punkty przewagi, ale nie potrafili dowieźć jej do samego końca. Lotos Trefl wygrał do 21. Czwartą partię gdańszczanie kontrolowali i zwyciężyli do 23. Tym samym gospodarze triumfowali za trzy punkty.
Nie był to jednak porywający występ w wykonaniu gdańskiego zespołu, który popełnił sporo prostych błędów. Szwankowało przyjęcie. - Wciąż uczymy się siebie nawzajem. Co prawda rozegraliśmy 15 sparingów, ale tam gra się o "czapkę śliwek". To był dla nas pierwszy mecz o stawkę. Widać było nerwowość w naszych poczynaniach. Cieszymy się z faktu, że udało się zatrzymać te trzy punkty w Gdańsku - podkreśla Gawryszewski.
Ciekawostką jest fakt, że Lotos Trefl pierwszy punktowy blok zaliczył dopiero... w trzecim secie. - Effector w dwóch pierwszych partiach grał bardzo skutecznie. Nie potrafiliśmy ich zatrzymać. Później nasza gra się poprawiła. Pierwsze mecze mają to do siebie, że jest w nich wiele nerwowości, nieporozumień. To się zdarza. Nie jestem tym faktem zaskoczony - analizuje kapitan Lotosu Trefla.
W niedzielę gdańszczanie na wyjeździe zagrają z MKS-em Będzin.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Piszczek: kibice BVB znają życiorys Kuby i ciągle bardzo go doceniają [2/2]