Debiut ekipy ze Śląska w PlusLidze okazał się bardzo dobry. Przy własnej publiczności GKS wygrał z Łuczniczką Bydgoszcz 3:1. Jak podkreśla Marco Falaschi, zwiastunem dobrego wyniku mogła być atmosfera w drużynie. - Mieliśmy fajne przeczucie co do tego spotkania, dobrze się przed nim czuliśmy. To nie był idealny mecz, popełniliśmy błędy, szczególnie w przyjęciu. Ale to było nasze pierwsze spotkanie - komentuje zawodnik.
Co więc stało się z zespołem z Katowic w drugim secie? Przypomnijmy, że Trójkolorowi przegrali go 14:25, mimo że w pierwszym secie grali imponująco. -
To Bydgoszcz grała lepiej, poprawili swoje zagrywki, a my mieliśmy problemy w przyjęciu - wnioskuje kapitan.
Wtedy sporo krwi napsuł GieKSie Mateusz Sacharewicz. Środkowy kilka razy ustawił "mur nie do przejścia". - Ich blok funkcjonował lepiej. Rzeczywiście Sacharewicz dobrze czytał grę, ale w mojej opinii tylko w niektórych fragmentach meczu. Gra w PlusLidze od dawna, to dobry zawodnik, więc nie ma się co dziwić, że tak zagrał - przyznaje Falaschi.
Włoch odniósł się również do zmian w ligowych przepisach. W tym sezonie w spotkaniach PlusLigi nie będzie przerw technicznych, za to po drugim secie przerwa będzie trwała 10 minut. - Pierwszy raz graliśmy z tak długą, 10-minutową przerwą po drugim secie. Nie jestem fanem tego rozwiązania, ale musimy się do tego przyzwyczaić - twierdzi Falaschi.
Pierwszy mecz GKS-u może napawać optymizmem, ale według rozgrywającego nie należy popadać w samozachwyt, bo ekstraklasę tworzy 16. mocnych zespołów. - Debiutujemy w PlusLidze, więc to czego nie możemy stracić, to koncentracja. W każdym meczu musimy walczyć niczym gladiatorzy. Nie może być tak, że po jednym meczu staniemy się zbyt pewni siebie, że zaraz wygramy z wszystkimi. Nasz kolejny przeciwnik, Olsztyn to dobra drużyna, moim zdaniem lepsza niż w zeszłym sezonie - zakończył kapitan.
ZOBACZ WIDEO: Nowy-stary mistrz Nice PLŻ. Lokomotiv znów na szczycie