Małe i duże sukcesy GKS-u Katowice w meczu z AZS-em Częstochowa
Siatkarzy ze stolicy Górnego Śląska cieszą z pewnością trzy punkty zdobyte w starciu z częstochowskim AZS-em, ale równie ważne jest to, co pokazał w tym spotkaniu belgijski atakujący Gert Van Walle.
Michał Kaczmarczyk
WP SportoweFakty
/ Paweł Piotrowski
Zawodnicy AZS-u Częstochowa byli bardzo blisko zdobycia swojego pierwszego seta w tegorocznych rozgrywkach PlusLigi. W sobotnim meczu z GKS-em Katowice przyjezdni przez dłuższy czas dominowali w drugim i trzecim secie, mimo to ostatnie piłki obu tych partii należały do podopiecznych Piotra Gruszki. - Po zwycięskim pierwszym secie ten drugi okazał się bardzo ciężki. Gdybyśmy go nie wygrali, mogłoby być różnie. Chłopaki pokazali charakter i okazało się, że ta druga partia była decydująca w całym meczu - przyznał MVP, przyjmujący Serhij Kapelus.
Katowicka GieKSa mierzy zamiary na siły i dobrze wie, że jeśli chce cokolwiek zawojować w ekstraklasie, musi zdobywać punkty z rywalami takimi jak akademicy z Częstochowy. - To jest nasza hala, tutaj trenujemy, gramy i chcemy zdobywać tu punkty z zespołami teoretycznie będącymi w naszym zasięgu. Cały czas powtarzam drużynie, by wystrzegać się oddawania łatwych punktów. Drugiego seta źle zaczęliśmy i czuliśmy tego konsekwencje do ostatnich piłek, ale udała się wtedy podwójna zmiana. Maciek Fijałek wykreował nam dobrą końcówkę seta i wykonał świetną robotę. Wygrywanie w takich chwilach jest ważne, bo nakręca do jeszcze lepszej gry - ocenił w rozmowie klubowym portalem szkoleniowiec katowiczan.