Radosław Rybak zastąpił na stanowisku dyrektora sportowego w Espadonie Szczecin Marcina Nowaka. Beniaminek od początku swojego startu w PlusLidze nie miał łatwych potyczek, mierzył się kolejno ze wszystkimi medalistami poprzedniego sezonu oraz Onico AZS Politechnika Warszawska. W żadnym z tych meczów Espadon nie zdołał wyrwać seta.
Jak dyrektor sportowy ocenia start w wykonaniu szczecinian? - Po pierwsze dlatego, że nikt nie miał tak ciężkiego początku sezonu jak my. Po drugie, życie wymusiło pewne ruchy kadrowe, które dopiero za moment zakończymy. Po trzecie, graliśmy co kilka dni we własnej hali, cały czas dopracowując kwestie organizacyjne. Potwierdziło się za to, że zapotrzebowanie na męską siatkówkę na tym poziome jest w naszym regionie ogromne. Przeskoczyliśmy w kilka dni z widowni 200-300 osobowej na kilka tysięcy. To powód do dumy - zapewnił Rybak.
Punkty mogą jednak wpłynąć na konto Espadonu, bowiem PGE Skra Bełchatów złamała regulamin i w jednym momencie na parkiecie było czterech obcokrajowców. Może się to skończyć walkowerem na korzyść beniaminka. - Pragnę poinformować, że Espadon od początku nie zamierzał wystosowywać protestu. Po zakończeniu spotkania pojawiła się w protokole notatka, ale wokół wydarzenia zrobiło się tyle medialnego zamieszania, że udzieliło się to także części drużyny. Jesteśmy klubem stworzonym przez byłych siatkarzy i dla nas zasady fair play są zasadniczą częścią sportowej rywalizacji. Nie szukamy i nie będziemy szukać punktów poza boiskiem. To nie nasz styl - podkreślił dyrektor sportowy.
- Siatkówka to gra błędów i tu też mieliśmy z takowym do czynienia. To się zdarzało, zdarza i raz na czas zdarzać będzie. Ważne, aby wyciągać z takich sytuacji odpowiednie wnioski. My, jako klub, nie jesteśmy od tego, aby pilnować regulaminów ligi, ponieważ to zadanie stosownych instytucji. Gdyby takie wydarzenie dotknęło Espadon Szczecin, to mogę zapewnić, że wyciągnęlibyśmy konsekwencje przede wszystkim w stosunku do trenera, a regulaminową karę [30 000 zł] za doprowadzenie do walkowera musiałby zapłacić ze swojej pensji szkoleniowiec. To on odpowiada za zmiany i to on ponosi za nie odpowiedzialność zarówno w trakcie, jak i po zakończeniu meczu. Błędy ludzkie się zdarzają, ale każdy musi liczyć się z ich konsekwencjami. To normalne i wydaje się być jednocześnie dość przejrzyste - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Słynni sportowcy na zdjęciach z dzieciństwa. Rozpoznasz ich?