Po zakończeniu okresu sparingowego, bazując na wynikach meczów towarzyskich, sympatycy Łuczniczki Bydgoszcz ze spokojem oczekiwali rozpoczęcia ligowych rozgrywek. Wygrane konfrontacje z Lotosem Trefl Gdańsk oraz Indykpolem AZS Olsztyn zdecydowanie rozbudziły nadzieje na udany sezon. Pierwsze pięć spotkań to jednak kubeł zimnej wody wylany na głowy siatkarskich kibiców z grodu Kazimierza Wielkiego. Podopieczni Piotra Makowskiego przegrali wszystkie dotychczasowe konfrontacje, choć rywalami nie były drużyny zaliczane do czołówki rozgrywek.
Szkoleniowiec ekipy znad Brdy, po każdym niemal spotkaniu, starał się doszukiwać pozytywów w grze zespołu, chwaląc zmienników za dobrą postawę. Rzadko jednak decydował się dokonywać zmian w wyjściowym składzie, co tylko nakręcało spiralę błędów. Doświadczeni przyjmujący: Milan Katić i Igor Yudin oraz atakujący Marcel Gromadowski, jak dotąd nie spełnili oczekiwań. Dużo słabiej niż zakładano spisuje się także Patryk Szczurek. Mimo to sztab szkoleniowy rzadko dawał szansę zaprezentowania się zmiennikom. To może odbić się czkawką, bowiem w kuluarach mówi się o tym, że w przypadku niekorzystnego rozstrzygnięcia w środowym starciu, zarząd klubu może zakończyć współpracę z obecnym trenerem.
Fakt prowadzenia rozmów z potencjalnymi następcami objęty jest ścisłą tajemnicą. W nieoficjalnych rozmowach jako następcę Piotra Makowskiego wymienia się nazwisko Stephane'a Antigi. Francuz wcześniejszą współpracę z klubem znad Brdy, bez wątpienia wspomina bardzo dobrze. To tutaj występował w latach 2011-2013, kiedy z jego usług zrezygnowała PGE Skra Bełchatów. 40-letni szkoleniowiec udowodnił wówczas, że zbyt wcześnie wysyłano go na emeryturę. Być może niebawem historia zatoczy koło i 306-krotny reprezentant Francji ponownie pojawi się w Bydgoszczy, tym razem jako trener.
Swoje problemy ma również ekipa z Podbeskidzia. Po rewelacyjnym otwarciu sezonu i wygranej z Cerrad Czarnymi Radom, gracze Miroslava Palguta mocno wyhamowali, ponosząc trzy kolejne porażki. Trzeba jednak przyznać, że przeciwnikami nie byli ligowi słabeusze, choć 0:3 w starciu z GKS-em Katowice mocno rozczarowało sympatyków ekipy spod Klimczoka.
ZOBACZ WIDEO: Atakowali Polkę po igrzyskach i nazywali ją rasistką. "Bardzo mnie to bolało"
- Dla nas to bardzo trudna sytuacja. W Radomiu zagraliśmy bardzo dobrze, a potem pojechaliśmy do Jastrzębia, gdzie sprowadzili nas na ziemię. Nie mamy czasu na trening, bo w środę gramy kolejny pojedynek z Łuczniczką Bydgoszcz. Zespół, który przegrywa pojedynki w takim stylu traci pewność siebie - przyznaje Słowak.
Środowa potyczka Łuczniczki z BBTS-em Bielsko-Biała zapowiada się bardzo ciekawie, choć z pewnością nie wskazuje na to pozycja obu zespołów w ligowej tabeli. Mecz będzie miał jednak niebagatelną stawkę, bowiem w przypadku przegranej, gospodarze znajdą się w bardzo trudnej sytuacji. Wszak przed nimi jeszcze mecze z PlusLigowymi potentatami i trudno spodziewać się, że w konfrontacjach z ZAKSĄ, Asseco Resovią czy PGE Skrą, podopieczni Piotra Makowskiego zdołają cokolwiek ugrać. Przed najbliższym wyjazdem do Kielc, konfrontacja z bielszczanami wydaje się być wymarzoną okazją na przełamanie. W innym wypadku zespół znad Brdy może utknąć na dnie ligowej tabeli. W sytuacji, kiedy przed kilkoma miesiącami zdecydowano o otwarciu rozgrywek i przywrócono możliwość spadku, ta perspektywa raczej nie poprawi atmosfery w ekipie Łuczniczki.