Pierwszy raz eksperyment ten został zastosowany w turnieju finałowym Pucharu Polski mężczyzn. Zawodnicy bardzo chętnie z niego korzystali. Mieli oni możliwość sprawdzenia czy piłka wyleciała na aut, czy przy ataku piłka dotknęła antenki, czy siatkarz nie przekroczył linii przy zagrywce i ataku zza trzeciego metra oraz jedno z najważniejszych czy zawodnik dotknął siatki. Teraz z takiej możliwości będą mogły skorzystać również panie przy okazji rozgrywania PP.
O tym, że ten eksperyment to dobry pomysł przeświadczony jest Jerzy Mielewski z Polsatu. Był on w jury, które w PP w Kielcach rozstrzygało właśnie takie sytuacje. - Świetny pomysł. Uzasadnieniem dla systemu jest to, że na cztery sporne sytuacje trzy rozstrzygnięto na korzyść siatkarzy - mówił po turnieju pracownik Polsatu.
Jednak jak wiadomo niczego w życiu za darmo się nie dostanie, a już na pewno nie w zawodowym sporcie. Montaż takiego całego systemu to około 6,5 tys. złotych na jeden mecz. Marian Kmita szef działu sportowego w Polsacie zaznacza, że na spotkaniach z których nie będzie transmisji TV, za sprzęt będzie musiała zapłacić liga. - Jeśli liga lub związek chcą mieć dodatkowy sprzęt na każdym meczu, niech za niego płacą. Nie zdecydujemy się na powtórki dla sędziów przy tradycyjnej technologii, bo ona nie zawsze pozwala rozstrzygnąć spór - mówi Kmita dla Gazety Wyborczej.
Szef ligi i wiceprezes PZPS Artur Popko mówi wprost, że liga dodatkowych pieniędzy nie ma. - Nie mamy pieniędzy. Najwyżej nie będzie powtórek. Nie czas jednak rozmawiać o pieniądzach, lepiej dyskutować, czy system jest dobry i czy możemy z nim iść do światowych władz. A na Pucharze Polski w Olsztynie będą powtórki, obecny standard transmisji musi nam wystarczyć - tłumaczy wiceprezes.