AZS Częstochowa sezon rozpoczął od trzech porażek po 0:3. Nastroje w częstochowskim zespole były wtedy fatalne, a siatkarze nie ukrywali, że tak nieudany początek wpływa źle na ich mentalność. Przełamanie nastąpiło w starciu 4. kolejki PlusLigi, w którym Akademicy w pięciu setach pokonali Łuczniczkę Bydgoszcz, choć po trzech partiach przegrywali 1:2.
W trzech kolejnych pojedynkach AZS wygrał dwukrotnie. Najpierw sensacyjnie pokonał 3:1 ONICO AZS Politechnika Warszawska, a następnie zwyciężył 3:2 z BBTS-em Bielsko-Biała. To naturalnie wpłynęło na atmosferę w drużynie. - Każde zwycięstwo podnosi morale w naszym zespole. Fajnie, że zwiększa się liczba punktów, w czterech ostatnich meczach odnieśliśmy trzy zwycięstwa, a co za tym idzie zwiększa się pewność siebie - przyznał libero AZS-u, Adam Kowalski.
- Mecz z BBTS-em zaczęliśmy słabo. Spowodowane mogło to być tym, że poczuliśmy się troszeczkę zbyt pewnie i szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemie. Pewność siebie pomogła w dalszym etapie meczu, gdy w trudnych momentach potrafiliśmy wyjść obronną ręką. Cieszymy się z dwóch punktów i z optymizmem patrzymy w przyszłość - dodał Kowalski.
Ostatnie dwa spotkania potwierdziły tezę, że AZS Częstochowa jest nieobliczalną drużyną. - Jeszcze trzy mecze temu byliśmy na ostatnim miejscu w tabeli. Wiedzieliśmy, że wszystko może się szybko zmienić. Na pierwszym treningu po wygranym meczu w Warszawie trener nas uświadomił, że mecz z BBTS-em nie będzie łatwy i miał rację. Na mecz z Warszawą wyszliśmy zmotywowani i rywale podali nam rękę, a BBTS nie chciał nam tej ręki podać i musieliśmy sobie sami wyszarpać zwycięstwo - ocenił Kowalski.
AZS w starciu z BBTS-em zdobył dwa "oczka" i częstochowianie nie ukrywali niedosytu. - W czwartym secie rywale odskoczyli, ale gdy wyrównaliśmy wynik, to było uczucie, że zaprzepaściliśmy szansę na trzy punkty. W tie-breaku była sportowa złość, która nas uskrzydliła - zakończył libero AZS-u.
ZOBACZ WIDEO "Parę łez poleciało". Milik szczerze o kontuzji