Olsztyn znów na kolanach - relacja ze spotkania Jastrzębski Węgiel - AZS UWM Olsztyn

Parafrazując znany program z publicznej telewizji można powiedzieć, że Jastrzębski Węgiel zatańczył na lodzie. W hali lodowiska Jastor znów dominowali tylko podopieczni Roberto Santilliego. Podobnie jak w piątek śląski zespół nie pozostawił wątpliwości, że w chwili obecnej jest zdecydowanie lepszą drużyną od AZS UWM Olsztyn. 4. drużyna sezonu zasadniczego objęła prowadzenie 2:0 i do awansu potrzebuje już tylko jednej wygranej.

Jastrzębski Węgiel - AZS UWM Olsztyn 3:0 (25:17, 25:18, 25:21)

Jastrzębie: Grzegorz Łomacz, Patryk Czarnowski, Wojciech Jurkiewicz, Guillaume Samica, Benjamin Hardy, Robert Prygiel, Paweł Rusek (libero) oraz Rafa.

Olsztyn: Paweł Zagumny, Tomasz Kowalczyk, Wojciech Grzyb, Paweł Siezieniewski, Olli Kunnari, Grzegorz Szymański, Krzysztof Andrzejewski (libero) oraz Michał Chaberek, Tomasz Józefacki, Marek Wawrzyniak.

- Zagraliśmy dwa równe mecze. Od samego początku było widać agresję w naszej grze i nie dawaliśmy im cienia nadziei, na to że mogą coś tutaj wygrać. Myślę, że udowodniliśmy w ciągu tych dwóch dni, że to my jesteśmy drużyną zdecydowanie lepszą. Wiadomo jednak, że w Olsztynie gra się ciężko i do awansu tak naprawdę jeszcze długa droga - mówił po meczu Paweł Rusek, libero Jastrzębskiego Węgla. "Rufio" nie miał wiele pracy podczas sobotniego meczu, choć z parkietu schodził z.. podbitym okiem. Tuż po ostatniej piłce triumfujący Grzegorz Łomacz nie zauważył kolegi z drużyny i przypadkowo trącił go w twarz. Rozgrywający gospodarzy miał jednak uzasadnione powody do radości - po raz kolejny rozegrał świetne spotkanie i godnie zastąpił Nico Freriksa. Wydaje się, że Holender na dłuższy czas zagości w kwadracie dla rezerwowych, zwłaszcza że Łomacz po raz pierwszy w karierze otrzymał nagrodę dla najwartościowszego zawodnika meczu (MVP).

- Wszyscy zawodnicy spisali się bardzo dobrze i kończyli większość ataków, więc to nie tylko moja zasługa - przyznał skromie bohater meczu. Łomacz podkreślał również, że na grę jego zespołu duży wpływ miała dwutygodniowa przerwa po zakończeniu fazy zasadniczej. - Przerwa na pewno nam pomogła, bo wcześniej graliśmy praktycznie co trzy dni. Ostatnie dwa tygodnie solidnie przepracowaliśmy i teraz widać efekty - dodał.

O dziwo sobotni pojedynek był jeszcze bardziej jednostronny od piątkowej rywalizacji. Od samego początku ton wydarzeniom na parkiecie nadawali podopieczni Roberto Santilliego, a kluczem do sukcesu okazały się zagrywki i bloki. W tym pierwszym elemencie najpierw postraszył Benjamin Hardy, a chwilę potem jego wyczyn skopiował Wojciech Jurkiewicz. W obu przypadkach w przyjęciu fatalnie spisywał się Olli Kunnari, który tuż po drugiej przerwie technicznej został zmieniony przez Michała Chaberka. Młody przyjmujący na "dzień dobry" otrzymał dwa bloki i po nieco ponad 20 minutach zakończyły się emocje w inauguracyjnym secie.

Następne dwie partie były odbiciem pierwszej odsłony a z każdą kolejną minutą siatkarze z Warmii i Mazur tracili wiarę w korzystny wynik. W szeregach śląskiego zespołu szalał tymczasem Benjamin Hardy, z kolei przy siatce niezwykle czujny był Wojciech Jurkiewicz. Na szczególną uwagę zasługuje występ australijskiego przyjmującego, który podobnie jak w piątek popisał się skutecznością w ataku na poziomie ponad 70 proc! - Jestem zadowolony ze swojej dyspozycji. Cała drużyna spisywała się naprawdę nieźle, a to bardzo pomaga każdemu zawodnikowi. Myślę, że duża w tym zasługa Grzegorza, z którym współpracuje nam się coraz lepiej. Wcześniej grał głównie Nico, ale teraz nasza gra wygląda równie dobrze - przyznał Hardy.

Jastrzębianie zostawili po sobie bardzo dobre wrażenie i dzięki prowadzeniu 2:0 są murowanym faworytem w kontekście awansu do najlepszej czwórki PlusLigi. Co więcej, podopieczni trenera Santilliego odczarowali parkiet na lodowisku Jastor, gdzie do tej pory wiodło im się co najwyżej przeciętnie. To dobry znak przed ewentualnymi pojedynkami ze Skrą Bełchatów, która z całą pewnością pokona Delectę Bydgoszcz i podejmie lepszego z rywalizującej właśnie pary. - Nie uważam, że Olsztyn zagrał słabo. Po prostu my graliśmy bardzo dobrą siatkówkę. Zwycięstwo w takim stylu na nielubianym przecież przez nas lodowisku, to istne mistrzostwo świata. Cieszę się niezmiernie, bo nie pamiętam kiedy ostatni raz tutaj tak wygrywaliśmy - cieszył się jastrzębski libero.

Rywalizacja przeniesie się teraz do Olsztyna, choć mecz numer 3 rozegrany zostanie dopiero 27 marca. W międzyczasie Jastrzębski Węgiel uda się do tureckiego Izmiru, aby rywalizować w Final Four Pucharu Challenge. W półfinałowym spotkaniu śląski zespół podejmie ekipę z Rumunii, Tomis Konstanca i bez wątpienia będzie faworytem tej potyczki. - Nikogo nie należy lekceważyć. Skoro zespół z Rumunii jest w Final Four, to znaczy że jest dobrą drużyną. Będzie ciężko, ale na razie o tym nie myślimy i cieszymy się z wygranych nad Olsztynem - zakończył Rusek.

Źródło artykułu: