Trudno było przypuszczać, że zespół ONICO AZS-u Politechniki Warszawskiej po trzecim secie sobotniego meczu z GKS-em Katowice podniesie się z kolan i zdoła wygrać w pięciu setach. A tak się stało: przyjezdni wrócili na właściwe tory i ugrali cenne dwa punkty. - To był ciężki mecz pod względem mentalnym, cały czas w nas siedzi, że mamy trochę mało punktów. Dobrze, że zamieszałem ze składem, wszyscy byli na parkiecie i wszyscy nam pomogli. Za często łapały nas dziwne doły psychiczne po nieudanych zagraniach: rozumiem, że można czasem źle wystawić, przyjąć czy zostać zablokowanym, ale te błędy działały na nas strasznie negatywnie. Trochę nas uratowali zmiennicy, pierwszemu składowi przydała się chwila oddechu. Samik odpoczął i potem skończył dwie ważne kontry, tak samo Kwolek, który zagrywkami wygrał nam piątego seta - tłumaczył Jakub Bednaruk, szkoleniowiec gości.
Nieobecnego do stycznia przyszłego roku z powodu kontuzji Pawła Zagumnego musiał po raz kolejny zastąpić Jan Firlej. 20-latek miał swoje chwile kryzysu, ale poradził sobie z ciężarem odpowiedzialności. - Zagrał naprawdę bardzo dobry mecz, choć były chwile, kiedy chciałem mu dać dwie minuty wolnego, bo zdarzało mu się zagubić, ale jak? Po pierwszym jego pełnym meczu usiedliśmy razem, obejrzeliśmy wideo i pomyśleliśmy, jak może zagrać lepiej. On potrafi grać, tylko czasem zdarza mu się małe zamroczenie, ale im więcej będzie miał grania, tym mniej tego zamroczenia. Nie ma powodów do smutku, wygraliśmy mecz, choć byliśmy w złym miejscu po trzech setach i to mnie cieszy najbardziej - mówił o Firleju jego trener.
Już tradycyjnie gra w ataku warszawskich Inżynierów zależała w dużej mierze od Michała Filipa (33 punkty, 55 proc. skuteczności, 5 bloków i as serwisowym w meczu z GKS-em). Atakujący AZS-u zasłużenie otrzymał nagrodę MVP, jednak nie można zapominać o wkładzie w zwycięstwo innych siatkarzy stołecznego klubu. - Filip wygląda dobrze fizycznie i gra tak, jak od niego oczekujemy, czyli trzyma nam atak i te najtrudniejsze sytuacyjne piłki. Trochę żal nam listopada, kiedy wszyscy, Filip też, złapali chwilę dołka. Bez niego mamy problem z ofensywą, bo na lewym skrzydle mamy niskich chłopaków, a kiedy już Michała złapał trzytygodniowy dół, to Paweł Mikołajczak miał uraz brzucha. Nie mamy coś farta w tym sezonie, ale trzeba podchodzić spokojnie. Mamy za trzy dni mecz z BBTS-em, tez trudny mentalnie, bo wszyscy oczekują, że wygramy. Ale my sobie wszystko poustawiamy, bez obawy - zapewniał były siatkarz.
Jak Bednaruk ocenia dotychczasowe poczynania swojej ekipy w PlusLidze? - Na trójkę. Nie jesteśmy zadowoleni, ale zdajemy sobie sprawę, że w drugiej rundzie mamy więcej meczów u siebie, a w nich gramy z przeciwnikami, których możemy "szarpnąć". A do tego od pięciu lat gramy drugą rundę lepiej niż pierwszą. Nie panikujemy, to najgorsze, co moglibyśmy zrobić. Bo jakie są sposoby na kryzys? Albo zmieniasz wszystko i nie wiadomo, czy to wypali albo czekasz i delikatnie modyfikujesz pewne aspekty. Nie zmieniałem dużo w przygotowaniach, może pewne rzeczy w taktyce, ale to wszystko da się zmienić w trakcie sezonu. Ufam tym chłopakom, że potrafią grać w siatkówkę, a tym zaufaniem przez lata wygrywaliśmy. To po co się tego wyrzekać? - pytał retorycznie.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież