Asseco Resovia Rzeszów - Domex Tytan AZS Częstochowa 3:1 (23:25, 25:20, 25:21, 25:21)
Resovia Rzeszów: Paweł Woicki, Marcin Wika, Krzysztof Gierczyński, Mikko Oivanen, Ihosvany Hernandez, Łukasz Perłowski, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Tomasz Kusior, Aleksander Mitrović
AZS Częstochowa: Andrzej Stelmach, Piotr Nowakowski, Łukasz Wiśniewski, Wojciech Gradowski, Smilen Mlyjakov, Zbigniew Bartman, Paweł Zatorski (libero) oraz Krzysztof Wierzbowski, Fabian Drzyzga, Bartosz Janeczek, Przemysław Michalczyk, Andrzej Wrona
Sędziowie: Grzegorz Jacyna i Jacek Hojka
MVP: Ihosvany Hernandez
Stan rywalizacji do trzech zwycięstw: 1:0 dla Resovii
- Zamierzamy pokusić się w spotkaniach z Resovią o niespodziankę i chcemy wyjechać z Rzeszowa przynajmniej z jednym zwycięstwem - zapowiadał przed wtorkowo-środowym dwumeczem trener akademików Radosław Panas. Swojej szansy AZS będzie musiał szukać w środowym spotkaniu, gdyż we wtorek wygrał z Asseco Resovią tylko jedną partię.
Obie drużyny przystąpiły do wtorkowego pojedynku mocno zdenerwowane. Już pierwsza akcja spotkania przyniosła sporo emocji, bowiem po dwóch obronach nogą rzeszowskich siatkarzy, Piotr Nowakowski posłał piłkę na aut i gospodarze zdobyli pierwszy punkt w meczu. Asseco Resovia wraz z przebiegiem seta sukcesywnie oddalała się od rywala. Rzeszowianie prowadzili 8:6 na pierwszej przerwie technicznej, a po asie serwisowym Wiki odskoczyli rywalowi na cztery oczka (12:8). Przy stanie 14:10 dla miejscowych sędzia niesłusznie odgwizdał Hernandezowi dotknięcie siatki przy ataku, co zupełnie rozbiło rzeszowski zespół. Blok na Gierczyńskim, błąd podwójnego odbicia po stronie Resovii i udany atak Mljakowa pozwoliły częstochowskim akademikom doprowadzić do remisu 15:15. Cztery kolejne akcje zostały wygrane przez Resovię, która wyszła tym samym na prowadzenie 19:16, jednak kiedy w polu zagrywki pojawił się Nowakowski, ogromne problemy w przyjęciu miejscowych pozwoliły AZS po raz kolejny szybko doprowadzić do wyrównania, a nawet wyjść na prowadzenie 21:19. Resovia nie była już w stanie dogonić rywala i niespodziewanie przegrała inauguracyjną odsłonę wtorkowego spotkania.
Problemy z przyjęciem rzeszowskiego zespołu spowodowały, że w drugiej partii na boisku w miejsce Krzysztofa Gierczyńskiego pojawił się Aleksandar Mitrović. Serb uspokoił grę miejscowych, dobrze przyjmując, a także świetnie radząc sobie w ataku i na zagrywce. W drugim secie wala długo toczyła się punkt za punkt, a żadna z drużyn nie mogła odskoczyć rywalowi na więcej niż dwa oczka. Pierwsza niemoc przełamała Resovia, która tuż przed drugą przerwą techniczną wyszła na kilkupunktowe prowadzenie (16:12). Dwa udane bloki na Wice pozwoliły AZS zniwelować różnicę do jednego oczka (17:16) i ponownie w szeregi gospodarzy wkradła się nerwowość. Przez dłuższą chwilę zespoły grały "cios za cios", jednak końcówka należała już do rzeszowskiego zespołu, który pewnie wygrał 25:20.
W secie trzecim na boisku po stronie akademików pozostali Fabian Drzyzga i Bartosz Janeczek, którzy zostali wprowadzeni do gry w poprzedniej partii. Częstochowianie wciąż mieli jednak problemy z przyjęciem zagrywki, co bezlitośnie wykorzystywał rzeszowski zespół. Po wyrównanym początku od pierwszej przerwy technicznej Resovia rozpoczęła "odjeżdżać rywalowi", szybko uzyskując czteropunktowe prowadzenie (13:9). Kilka minut później na tablicy wyników widniał już remis po 14, gdyż kilka prostych błędów Resovii pozwoliło gościom doprowadzić do wyrównania. Wtedy w rzeszowskim zespole „przebudził się blok, rzeszowianie zdobyli trzy punkty z rzędu w tym elemencie, co pozwoliło im pewnie kontrolować przebieg wygranego przez nich seta.
Początek czwartej partii był również wyrównany, jednak z minuty na minutę uwidaczniała się różnica między zespołami. Asseco Resovię do walki poderwała spektakularna obrona Ignaczaka, który "wyłuskał" piłkę po kiwce Stelmacha, a punkt z ataku zdobył Mitrović. Dobra gra gospodarzy i proste niewymuszone błędy przyjezdnych pozwalały Resovii spokojnie kontrolować przebieg seta, a wyniki 13:10, 18:12, 20:14 najlepiej oddają to, co działo się na boisku. Nerwowo dla miejscowych zrobiło się jedynie w końcówce, kiedy akademicy zdobyli trzy punkty z rzędu i zniwelowali różnicę do czterech oczek (21:17). Dystans dzielący oba zespoły był jednak zbyt duży, by drużyna Panasa mogła myśleć o wyrównaniu.