Po dwóch setach sobotniej, wyjazdowej rywalizacji z PGE Skrą Bełchatów, nic nie wskazywało na to, że kędzierzynianie będą przystępować do konfrontacji pucharowej z podrażnioną ambicją. Mistrzowie Polski dyktowali warunki gry i wszystko wskazywało na to, że wywiozą z trudnego terenu komplet punktów.
Mimo to ostatecznie zeszli z boiska pokonani, przegrywając z bełchatowskim zespołem po raz czwarty (na pięć spotkań) za kadencji Ferdinando De Giorgiego. Nie mogą długo zastanawiać się nad przyczynami porażki, ponieważ w styczniu mają jeszcze do rozegrania być może nawet siedem meczów.
- Kiedy tylko nadarza się okazja do potrenowania, pracujemy naprawdę ciężko. Czasu na treningi nie mamy jednak wiele, ponieważ aktualnie gramy właściwie co trzy dni. Jesteśmy w trakcie trudnego okresu, ale przygotowaliśmy się do niego należycie - zapewniał Benjamin Toniutti, rozgrywający ZAKSY.
Mimo niepowodzenia w pojedynku z PGE Skrą, drużyna z Kędzierzyna-Koźla wciąż jest liderem PlusLigi, z bilansem 14 zwycięstw i 3 porażek (43 punkty). Znacznie większe powodu do niepokoju mają natomiast gracze Effectora, którzy do konfrontacji w Hali Azoty przystąpią po serii ośmiu kolejnych ligowych przegranych (ostatnio 0:3 z Cuprum Lubin - przyp. red.).
ZOBACZ WIDEO "Ten kto rzuca wyzwanie Dakarowi, musi być gotowy na wszystko" (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
- Było kilka przyczyn naszej złej passy. Na pewno częściowo była ona spowodowana zmęczeniem. Był bowiem moment, w którym graliśmy same tie-breaki, i to co trzy dni. W końcówce roku rywalizowaliśmy też z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, Asseco Resovią Rzeszów i PGE Skrą Bełchatów. Nasz potencjał w starciach z takimi drużynami na pewno nie stawiał nas w roli faworytów - tłumaczył Maciej Pawliński, przyjmujący kielczan.
Poważne kłopoty kieleckiego klubu zaczęły się w momencie, kiedy z funkcji pierwszego trenera, w połowie grudnia, niespodziewany odwołany został Dariusz Daszkiewicz. Ciężar prowadzenia drużyny tymczasowo spadł na Adama Swaczynę, będącego jego asystentem. 27-letni szkoleniowiec, przechodzący przyspieszony kurs dojrzewania w nowej roli, poprowadził jak dotąd ekipę z Kielc do jednego zwycięstwa - 3:2 z ONICO AZS Politechniką Warszawską w 1/8 finału Pucharu Polski.
Sukces ten osiągnął bez podstawowego atakującego Leo Andrica, który w ostatnich dniach zmagał się z chorobą. Podczas spotkania z ZAKSĄ ma już być do dyspozycji trenera. Powrót chorwackiego bombardiera wcale nie stawia jednak 12. zespołu PlusLigi w korzystniejszym położeniu. To kędzierzynianie są zdecydowanym faworytem ćwierćfinału, co pokazali już na początku grudnia, kiedy pokonali Effector 3:0 w meczu ligowym.
- Każdy musi zagrać na 120%. Musimy liczyć na gorszy dzień gospodarzy i poprawić swoje przyjęcie. Różnica jest taka, że oni muszą, a my chcemy. Może to będzie nasz atut - optymistycznie spuentował Jakub Wachnik, inny z przyjmujących kieleckiej ekipy, na oficjalnej stronie klubu.
Zwycięzca tego pojedynku trafi w półfinale na lepszego z pary Jastrzębski Węgiel - Cerrad Czarni Radom.
1/4 finału Pucharu Polski:
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Effector Kielce/ 11.01 (środa), godz. 18:30, Hala Azoty w Kędzierzynie-Koźlu