PGE Skra Bełchatów w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego wygrała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w czterech setach. Mistrzowie Polski bardzo chcieli się zrewanżować, co widać było od samego początku spotkania. W Hali Energia lepiej mecz rozpoczęli gospodarze, ale goście przejęli inicjatywę i wydawało się, że sięgną po pełną pulę.
Ostatecznie bełchatowianie wyszli z trudnej sytuacji, odwrócili losy potyczki. - Bardzo dobrze rozpoczęliśmy ten mecz, ale pozwoliliśmy rywalom na przejęcie kontroli i przegraliśmy. W drugim secie rozpamiętywaliśmy to, co się stało i chyba była to najgorsza nasza partia w tym sezonie. ZAKSA prowadziła 2:0 i wiedzieliśmy, że musimy zacząć zagrywać mocniej i być precyzyjniejsi we wszystkich elementach. Nie podaliśmy przeciwnikom ręki i wygraliśmy - podsumował Srećko Lisinac.
MVP został wybrany Mariusz Wlazły, który od początku do końca był liderem drużyny. ZAKSA starała się go zatrzymać podwójnym i potrójnym blokiem, a mimo to atakujący potrafił w większości przypadków znaleźć odpowiednie rozwiązanie i zdobyć punkt. - Rzadko przytrafia się mecz, w którym atakujący ma blisko 70 proc. skuteczności i ciągnie zespół w górę, jak prawdziwy kapitan. Reszta drużyny z czasem dołożyła coś do gry. Ta wygrana to zasługa całego zespołu, ale głównie Mariusza - chwalił kolegę środkowy.
Lisinac docenił jednak rywali, którzy wciąż są liderami PlusLigi. - ZAKSA jest jednym z najlepszych zespołów w Europie, zawsze gra się z nimi trudno. W Lidze Mistrzów również mogą się pokazać z dobrej strony. Dla nas jednak najważniejsze jest to, że ich pokonaliśmy - zakończył.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Jacek Czachor: To jakie miejsce zajmie Tomiczek nie ma znaczenia (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
[/color]