Rosyjski atakujący był w tym sezonie liderem Iraklisu Saloniki i jednym z pięciu najlepiej punktujących zawodników ligi greckiej. W grudniu jego forma nieco poszybowała w dół, ale wciąż ma wysoką średnią 21,6 punktów na mecz, a Iraklis zajmuje piąte miejsce w tabeli. Tymczasem nieoczekiwanie władze klubu w środku sezonu zażądały zmiany postanowień zawartych w umowie z Lewanem Kałandadze, wskutek czego siatkarz postanowił odejść z klubu.
- Grecy postanowili rozpatrzyć jeszcze raz warunki umowy i zadecydowali, że nie będą mi płacić co miesiąc, ale od każdego wygranego meczu, w którym zdobędę przynajmniej 30 punktów - mówi Kaładadze. - Oczywiście, jest to dla mnie całkowicie nie do przyjęcia, to bardzo nieprofesjonalne podejście. Ogólnie rzecz biorąc, nie radzę nikomu tam iść.
Siatkarz zdradził również, że Iraklis jest mu winien pieniądze za dwa miesiące pracy i że czeka na stosowne dokumenty od Greckiej Federacji Siatkówki, aby mógł grać w innym klubie. Lewan Kałandadze trafił do Grecji z Dynama Krasnodar, wcześniej występował m. in. w Biełogoriu Biełgorod, Gazpromie-Jugra Surgut i Lokomotiwie Charków.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar, czyli błoto, piach, kurz (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
[/color]