Do trzeciej konfrontacji kędzierzyńsko-bełchatowskiej dojdzie we Wrocławiu zaledwie osiem dni po tym, jak obie drużyny toczyły ze sobą ligowy bój. Zakończył się on zwycięstwem PGE Skry, mimo że to ZAKSA prowadziła już 2:0. W październiku ekipa Philippe'a Blaina wygrała natomiast 3:1 w Kędzierzynie-Koźlu.
- Po spotkaniu w Bełchatowie towarzyszyło nam rozgoryczenie. Bardzo mało jest bowiem okazji do tego, by prowadzić z tak dobrym zespołem jak PGE Skra. Takie mecze trzeba po prostu wygrywać. Prawda jest jednak taka, że z bełchatowianami zawsze gra się nam ciężko, ponieważ to jedyny zespół, który regularnie odrzuca nas od siatki. Musimy wyciągnąć odpowiednie wnioski i zmienić swój styl gry - wyjaśnił Oskar Kaczmarczyk, asystent trenera w zespole mistrza Polski.
Katem kędzierzynian okazał się Mariusz Wlazły, który zdobył aż 38 punktów. Atakował z 69-procentową skutecznością (29/42) i popisał się aż 6 asami serwisowymi. Generalnie zagrywka okazała się elementem, który przechylił szalę zwycięstwa na korzyść PGE Skry.
- Popełniliśmy zbyt dużo błędów w przyjęciu, ale z drugiej strony ciężko ich nie robić, jak Mariusz regularnie posyła zagrywki z prędkością około 117 km/h. Zespół z Bełchatowa posiada armaty, które potrafią odpalić w momencie kluczowym dla losów spotkania. W tym tkwi jego potencjał. Nam pozostaje wyciągnąć wnioski i przygotować się na kolejny pojedynek - dodał Kaczmarczyk.
Finałowy pojedynek Puchar Polski rozpocznie się w niedzielę (15 stycznia) o godzinie 14:45.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji