We wtorkowe popołudnie Asseco Resovia Rzeszów zameldowała się we Włoszech, gdzie czeka ją arcytrudny bój. W Lidze Mistrzów trafili do grupy wraz z zespołem Cucine Lube Civitanova, który jest jednym z pretendentów nie tylko do zajęcia pierwszego miejsca w obecnej fazie rozgrywek, co triumfu w całym turnieju.
W środę w ramach 4. serii spotkań Pasy po raz drugi staną naprzeciw włoskiej ekipy. Pierwszego starcia dobrze nie wspominają, bowiem nie byli w stanie w żaden sposób przeciwstawić się rywalowi i ostatecznie zostali znokautowani 0:3 w niewiele ponad godzinę.
- Dla nas mecz z Lube, będzie bardzo specyficzny. W Rzeszowie dostaliśmy mocne lanie i myślę, że spotkanie we Włoszech będzie wyglądało zupełnie inaczej - mówi Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii.
Podczas pierwszego tegorocznego meczu obu ekip trudno o stwierdzenie aby wicemistrzowie Polski odbili się od rywala jak od ściany, bowiem przez świetnie funkcjonującą zagrywkę Biancorossich nie mieli takiej możliwości. Tragizm jednej z najlepszych polskich drużyn w starciu z włoską było widać gołym okiem, a statystyki jedynie go potwierdzają. Przykładem może być drugi set, gdzie kiler Lube - Cwetan Sokołow nie zdobył ani jednego punktu, a mimo to jego drużyna imponująco wygrała do 13.
ZOBACZ WIDEO De Giorgi o decyzji PZPS: Poczułem radość i dumę
- Mamy taki zespół, który musi się koncentrować i utrzymać własny poziom gry. Przy takim zespole jak Lube, taktyka na przeciwnika jest sprawą drugorzędną. Ważny jest twój side-out. Jeżeli ty grasz na dobrym własnym poziomie to te umiejętności jakie zawodnicy posiadają pozwalają zwyciężać także zagrania taktyczne przeciwnika, które oczywiście stosuje się na tym poziomie - kontynuował Kowal.
Teoretycznie obie ekipy są w dobrej sytuacji. Asseco Resovia mimo swoich problemów potrafiła w ostatniej kolejce odprawić bezpośredniego rywala o ligowy triumf - PGE Skrę Bełchatów 3:1. Natomiast Cucine Lube, które już w Rzeszowie pokazało część swojego potencjału, w weekend sięgnęła po historyczny dla klubu Puchar Włoch odprawiając inne włoskie potęgi.
Faworytem nadal będą zmęczeni świętowaniem sukcesu podopieczni Gianlorenzo Blenginiego, aczkolwiek wszyscy w Polsce liczą na lepszy występ wicemistrzów Polski, niż przed swoją publicznością przed dwoma tygodniami. - Najważniejsze abyśmy my utrzymali swój poziom. Jeżeli to zrobimy, jestem przekonany, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym - zakończył szkoleniowiec Pasów.
Do drugiego tegorocznego starcia rzeszowsko-włoskiego dojdzie w środę, 1 lutego o godzinie 20:30.