Przebieg pierwszego seta w Hali Azoty absolutnie nie zapowiadał tego, co wydarzyło się dwóch kolejnych. W inauguracyjnej partii gdańszczanie podjęli rękawicę i mocno postawili się kędzierzynianom, prezentując dobrą grę w zagrywce oraz regularnie punktując przez środek. ZAKSA dopiero po zaciętej końcówce wygrała ją 25:22.
Następne dwie odsłony były już jednak pozbawione emocji. Aktualni mistrzowie Polski narzucili tak mocno tempo w polu serwisowym, że gracze z Gdańska mieli problemy z wyprowadzeniem składnej akcji. Ogromną przewagę podopiecznych Ferdinando De Giorgiego najdobitniej oddały wyniki drugiego i trzeciego seta - odpowiednio 25:15 i 25:16.
- Zmagamy się z wieloma problemami. Przeciwko ZAKSIE wystąpiliśmy praktycznie bez trzech zawodników. Nie było z nami Szymona Jakubiszaka, Szymon Romać skręcił kostkę, a Mateusz Mika od pięciu tygodni nie gra, ani nie trenuje. Szczerze mówiąc, na dziś różnica między nami a ZAKSĄ jest zbyt duża, przede wszystkim w poziomie technicznym. Lubię pracować z drużynami walczącymi, ale nie za każdym razem możemy mówić o nieodpowiednim podejściu do meczu. W Kędzierzynie-Koźlu nie mieliśmy po prostu nic do powiedzenia - skomentował Anastasi.
Włoski szkoleniowiec dał jednak Mice możliwość poczucia gry w trzeciej partii. W jej połowie desygnował go na boisko w miejsce słabo radzącego sobie Miłosza Hebdy. - Wpuściłem Mateusza, ponieważ chciałem dać mu szansę ponownego poczucia atmosfery meczowej. Myślę już o następnym spotkaniu, które rozegramy w kolejny poniedziałek (6 lutego - przyp. red.) z Espadonem Szczecin. Będziemy w nim bardzo mocno go potrzebować. Jest zawodnikiem, który potrafi zrobić różnicę. Musimy bowiem pamiętać, że nie mamy na ławce takich zawodników jak na przykład Buszek, który jest mistrzem świata - dodał 56-letni Włoch.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy
W trakcie długiej nieobecności Miki, rolę lidera Lotosu Trefla często brał na swoje barki atakujący Damian Schulz. To właśnie on dwukrotnie dał się mocno we znaki Asseco Resovii Rzeszów. Zarówno w Pucharze Polski, jak i w PlusLidze, ekipa z Pomorza pokonała wicemistrzów kraju 3:2, a jej bombardier zdobył kolejno 26 i 27 "oczek".
Podczas starcia z ZAKSĄ był natomiast dość mocno chowany w ataku. W dwóch pierwszych odsłonach, otrzymał od Michała Masnego tylko 6 wystaw, z których 3 zamienił na punkt. Dopiero w samym trzecim secie atakował aż 17 razy, kończąc zawody z 43-procentową skutecznością (10/23).
- Z Michałem za każdym razem uważnie oglądamy poprzednie spotkanie, a następnie ustalamy strategię na kolejne. Przeciwko ZAKSIE postanowiliśmy częściej grać przez środek bądź lewe skrzydło. Ale w trakcie pojedynku uznaliśmy, że powinniśmy w większym stopniu zacząć wykorzystywać Damiana, bo potrzebowaliśmy jego dobrych zagrań. Miałem jednak wrażenie, że tym razem był on nieco poza grą - podsumował Anastasi.