Niedawno PLPS dementowała informacje o udziale polskich klubów w męskich rozgrywkach rosyjskiej Superligi w sezonie 2017/2018, aczkolwiek raz poruszony temat formuły "open" w rosyjskiej siatkówce nie wygasł, a po słowach Władisława Fadiejewa dyskusja rozgorzała na nowo. Kurator żeńskich drużyn w rosyjskiej federacji potwierdził w rozmowie z portalem R-Sport, że siatkarki związek rozmawiał już z Volero Zurych oraz Telekomem i Azerrailem Baku na temat dołączenia w kolejnym sezonie do grona uczestników Superligi. - Do rozważenia zostaje kwestia wielu pomniejszych detali takiej współpracy, jak choćby ustalenie korzystnego kalendarza czy udziału w europejskich pucharach. Niemniej bardzo chętnie widzielibyśmy Volero, Telekom i Azerrail wśród uczestników naszej ligi - mówił działacz.
Szlaki w rozgrywkach siatkarzy przetarł choćby białoruski Szachtior Soligorsk czy ukraiński Lokomotiw Charków, dlatego scenariusz, w którym klub Stava Jacobiego przylatuje do Rosji i rywalizuje z Dynamem Moskwa czy Kazań, wcale nie należy do science fiction. Na takiej operacji skorzystałyby wszystkie strony: prestiż podupadających rozgrywek w Rosji podniósłby się i być może udałoby się "przykryć" afery z niewypłacalnością klubów, jak w przypadku Dynama Krasnodar. Dla reprezentantów azerskiej Superligi, która czasy świetności ma już za sobą, gra w Rosji mogłaby być dobrą karta przetargową w rozmowach ze sponsorami, a szwajcarskie Volero zyskałoby poważnych konkurentów po latach wygrywania wszystkiego w słabej rodzimej lidze.
Wspomniany Jacobi, Rosjanin z pochodzenia, podchodzi do sprawy czysto biznesowo, na razie niczego nie potwierdza i niczemu nie zaprzecza. Jedyne, czego oczekuje od rosyjskiej federacji, to oficjalna i konkretna oferta, w której znalazłyby się ustalenia, jak Volero miałoby łączyć grę w lidze szwajcarskiej i rosyjskiej i jak rozwiązać wszelkie problemy logistyczne ("Nie damy rady latać jedenaście razy do Rosji i wiązać to wszystko z grą w Lidze Mistrzyń, to nierealistyczne") i prawne związane z grą w Superlidze. Póki co nikt z rosyjskiej federacji nie zaproponował formatu ekstraklasy, który mógłby pomóc wcielić śmiałe plany w życie. Na razie trwa dyskusja nad pomysłem.
Do zwolenników formuły "open" należy Riszat Giljazutdinow z kazańskiego Dynama: - Dołączenie nowych, mocnych zespołów na pewno wniosłoby to sporo dobrego. Na razie mamy w lidze kluby, które potrafią rywalizować na odpowiednim poziomie, ale i takie, które nie są w stanie wytrzymać psychofizycznego stresu związanego z występami. Powinno nam zależeć na zwiększeniu ilości dobrych, intensywnych spotkań, które podniosłyby poziom - ale nie brakuje pytań. Trener Zariecza Odincowo Wadim Pankow nie miałby nic przeciwko zaproszeniu innych klubów do udziału w Superlidze, ale jednocześnie pyta, czy rosyjskie kluby musiałyby latać do Szwajcarii i Azerbejdżanu na mecze wyjazdowe. A jeśli tak, to skąd miałyby na to brać pieniądze, gdy i tak większości z nich brakuje na bieżącą działalność?
Zaciekłym przeciwnikiem zagranicznych gości jest dyrektor Dynama Moskwa Władimir Zinicz, który nazwał samą ideę szkodliwą dla rosyjskiej siatkówki. - Po co mamy wzmacniać naszych rywali w europejskich pucharach? Oni będą się u nas ogrywać, a nasze kluby będą miały jeszcze więcej problemów finansowych przez obciążenia z tym związane. Nie patrzymy na dobro klubów, tylko cudzoziemców - grzmiał na łamach R-Sportu i przypominał, że rywalizowanie na równych zasadach ekip wypełnionych obcokrajowcami z klubami Superligi, gdzie obowiązuje limit dwóch "legionierów" w kadrze, jest nie do pogodzenia. Czy do końca sezonu 2016/2017 dojdzie do wspólnego stanowiska klubów? Na razie do konsensusu jest bardzo daleko.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy