Brazylijska siatkówka wygrała wojnę o internet

WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Siatkówka
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Siatkówka

Nacisk dziennikarzy, kibiców i znanych siatkarzy opłacił się. Brazylijczycy doczekali się legalnych transmisji ze spotkań męskiej i kobiecej Superligi w internecie.

Zaczęło się tradycyjnie, czyli od irytacji. Prawa do transmisji spotkań brazylijskiej ekstraklasy siatkarskiej ma trzech nadawców: Globo i należące do jego sieci SporTV oraz ogólnodostępna RedeTV!, ale żaden z nich nie pokazał nawet jednego spotkania lutowej, piątej kolejki rundy rewanżowej męskiej Superligi, nie mówiąc o lidze siatkarek.

Najwięcej pretensji kierowano do SporTV, które ma do dyspozycji trzy kanały, ale wszystkie zostały wtedy zajęte przez piłkę nożną. Dziennikarze portalu UOL Sport starali się dowiedzieć od krytykowanej stacji, jak konkretnie wygląda umowa pomiędzy nią a CBV (brazylijską federacją siatkówki) dotycząca liczby i wyboru transmitowanych spotkań, ale bez powodzenia. SporTV ograniczył się do twierdzenia, że i tak pokazuje więcej siatkówki, niż wynika z kontraktu, dlatego może w danych okresach pozwalać sobie na układanie ramówki według potrzeb innych sportów. Szczególnie piłki nożnej, z którą w Brazylii nic nie jest w stanie wygrać.

Takie tłumaczenia nie zadowoliły Gustavo Endresa, Bruno Rezende ani innych zawodników, którzy dawali wyraz swojemu niezadowoleniu w social media poprzez hashtag #LiberaCBV (Uwolnić CBV). Jego historia zaczęła się od inicjatywy dziennikarza portalu Melhor do Volei Daniela Rodriguesa, który miał transmitować swoim telefonem fragmenty meczu żeńskiej ekstraklasy Pinheiros z Volei Nestle. Jeszcze przed startem spotkania rzecznik gospodarzy ostrzegł Rodriguesa, że nawet sekunda transmisji może kosztować go karę od federacji i zakaz wstępu na halę. - Posłuchałem, ale chwilę potem wszyscy ochroniarze w sali zaczęli węszyć jak za złodziejem, czy ktoś z kibiców nie nagrywa lub nie przekazuje meczu dalej - mówił dziennikarz, które prowokacja odbiła się echem wśród kibicom, żądających uwolnienia transmisji do internetu.

ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Malarz: Nie pozwolę, by robiono ze mnie kozła ofiarnego

CBV na swoją obronę przedstawiała dokładne liczby: 78 transmisji w tym sezonie, 114 w zeszłym roku plus 250 powtórek na SporTV, do tego podwojenie transmisji w otwartej RedeTV!. Do tablicy wywołany został superintendent CBV Ricardo "Baka" Trade, który cierpliwie tłumaczył, że federacji zależy na dobrej współpracy z ligą i ekspozycji klubów Superlig. - Transmitowanie w internecie nie jest wcale niezgodne z naszymi umowami, ale jedynie na stronie lub Facebooku naszej federacji i musi zostać spełniony szereg warunków: jakość transmisji, ciągłość przekazu, odpowiednie umiejscowienie naszych sponsorów, liczba kamer... To nie jest tak, że każdy z ulicy może sobie na to pozwolić - mówił Trade. W sezonie 2012/2013 federacja próbowała uruchomić internetowy kanał z transmisjami, ale jego żywot nie trwał długo przez wieczne problemy z jakością.

Kluby oburzały się na warunki stawiane przez CBV i tłumaczyły, że nie każdego stać na trzy kamery HD i meczowe grafiki na poziomie profesjonalnych stacji. Poza tym nie podobał im się związkowy monopol, z którego sama Superliga nie odniosłaby korzyści finansowych. Pozwalano sobie na samowolkę: facebookowa transmisja meczu SESI Sao Paulo skończyła się po kilkudziesięciu minutach po interwencji CBV, a podobna próba Sady Cruizero co prawda się powiodła (z sukcesem, spotkanie oglądało 33 tysiące internautów), ale dzień później federacja wysłała oficjalne ostrzeżenie do mistrza kraju. Ale powodzenie streamu z tego meczu musiało skłonić CBV do przemyślenia sprawy. W końcu federacja przełamała swój opór i ogłosiła 22 lutego oficjalną transmisję spotkania siatkarek między Volei Nestle i Dentil/Praia Clube. Mecz, transmitowany dzień później na Facebooku CBV, oglądało ponad 5 tysięcy osób. Jakość obrazu była średnia, kamerze zdarzało się nie nadążać za piłką i brakowało komentarza, ale kibicom chodziło przede wszystkim o swobodną możliwość oglądania swoich drużyn.

Siatkarki związek w Kraju Kawy zapowiada, że to nie koniec. Już na pierwszy tydzień zaplanował trzy facebookowe transmisje z dwóch spotkań Superligi siatkarzy i jednego siatkarek, a według zapewnień Ricardo Trady w przyszłym sezonie internetowe transmisje obu najwyższych lig mają być regularne i wynagradzać kluby, które otrzymują mniej czasu antenowego w telewizji. Dziennikarze i kibice z jednej strony się cieszą, z drugiej wiedzą, że tak czy siak wszystko będzie zależne od łaski i niełaski CBV. Co ciekawe, w dyskusji na temat potrzeby otwartego transmitowania siatkówki wymieniano jako pozytywne przykłady Argentynę, gdzie wszystkie mecze nietelewizyjne można obejrzeć w dobrej jakości i z komentarzem na oficjalnym kanale ligi na Youtube oraz... Polskę, która według Brazylijczyków już dorobiła się legalnych transmisji ligowych w internecie pod nadzorem PZPS. Może lepiej nie wyprowadzać ich z błędu.

Komentarze (1)
Wiesia K.
26.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A u nas co ? Polsat blokuje wszystko i nikt nie protestuje !!!!!!!!!!!!!!!