25. kolejkę PlusLigi rozpoczęło spotkanie sąsiadów w tabeli. Inżynierowie zajmują jedenaste miejsce, a goście z Kielc dwunaste, bowiem podskoczyli po ostatniej serii udanych spotkań. Dla warszawiaków było to bardzo ważne spotkanie, bowiem nie tylko chcieli zmazać blamaż po ostatnim meczu przegranym 0:3 z BBTS, ale także przedłużyć swoje szanse na wejście do ósemki. W przypadku porażki właściwie już by ich nie mieli.
Spotkanie zaczęło się od kilku dobrych zagrywek kielczan, które mocno utrudniły grę podopiecznych trenera Jakub Bednaruk i pozwoliły szybko zbudować przewagę (4:8). Jednak już chwilę później asa wykonał Bartosz Kwolek, a przy jego kolejnych serwisach zupełnie pogubili się goście. Posypały się błędy w ataku i błyskawicznie na tablicy był remis (10:10). Od tego momentu trwała zacięta i wyrównana gra na Torwarze, choć jej poziom nie był porywający. Obie strony popełniały sporo pomyłek w zagrywce, a atak gospodarzy ciągnął doskonale dysponowany Michał Filip (21:21). W końcówce najpierw asa zaserwował Leo Andrić, a w następnej akcji Inżynierowie nie mogli się dogadać, kto podbije piłkę. Pierwszą piłkę setową udało się im jeszcze obronić, ale następnej już nie.
Warszawiacy bardzo poirytowani głupio straconą końcówką partii, na drugą wyszli z ogromną determinacją. Bardzo szybko zaczęli budować swoją przewagę, również dlatego, że cały czas celowany serwisem Jakub Wachnik radził sobie coraz gorzej. Po świetnej serii Andrzeja Wrony w polu zagrywki jego drużyna prowadziła już 15:10. W dalszej części seta trener Sinan Tanik już tylko wymieniał swoją szóstkę, bo jego podopiecznym nic nie wychodziło. Za to gospodarzom wręcz wszystko, a Jan Firlej mógł korzystać ze wszystkich swoich atakujących, bowiem wszyscy byli bardzo skuteczni. Nie było już walki w drugiej części tego seta.
Trzecia odsłona meczu po w miarę wyrównanym początku szybko przerodziła się w Leo Andrić show. Chorwat miał doskonałą serię w polu serwisowym i był nie do zatrzymania w ataku, również w kontrach. Warszawiacy zaczęli się coraz bardziej gubić, nie pomogły czasy brane przez trenera Bednaruka (7:12). Na boisku pojawił się Guillaume Samica w celu poprawy przyjęcia, które mocno szwankowało w zespole. Niewiele to jednak pomogło, tak samo jak podwójna zmiana. Widać było, że Paweł Zagumny nie jest zupełnie zdrowy, nie mógł nawet skakać, ale był to taki moment, w których młodym zawodnikom bardzo potrzebna była chwila oddechu. Kielczanie szybko zakończyli tego seta i mieli już punkt.
ZOBACZ WIDEO Karygodne zachowanie i czerwona kartka Garetha Bale'a [ZDJĘCIA ELEVEN]
Początek czwartej odsłony należał również do gości, którzy znowu wywarli presję na zagrywce, tym razem rękami Macieja Pawlińskiego i odskoczyli na trzy punkty. Jednak Inżynierowie nie poddawali się i cały czas gonili wynik, a liderem zespołu był bardzo skuteczny Michał Filip, którego dobrze wspierał Bartosz Kwolek. Mimo to cały czas utrzymywała się minimalna przewaga gości, a po kilku bardzo efektownych kontrach wzrosła znowu do trzech punktów. Kiwka świetnie grającego Marcina Komendy dała jego ekipie piłkę meczową, którą od razu wykorzystali.
Ten wynik nie zmieni kolejności tych drużyn w tabeli, bo przewaga Inżynierów nad zespołem Effectora Kielce wynosiła sześć punktów przed tym spotkaniem.
[event_poll=71372]
ONICO AZS Politechnika Warszawska - Effector Kielce 1:3 (23:25, 25:18, 18:25, 20:25)
ONICO AZS PW: Kowalczyk, Firlej, Łapszyński, Filip, Kwolek, Wrona, Olenderek (libero) oraz Samica, Zagumny, Mikołajczak, Halaba.
Effector Kielce: Andrić, Komenda, Nalobin, Wohlfahrtstatter, Wachnik, Pawliński, Biniek (libero) oraz Maćkowiak, Antosik, Superlak, Formela.
MVP: Marcin Komenda (Effector).