To jest sezon życia Aleksieja Spiridonowa. Gra najlepiej w karierze

WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Na zdjęciu: Aleksiej Spiridonow
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Na zdjęciu: Aleksiej Spiridonow

Aleksiej Spridonow od pewnego czasu jest w życiowej formie. To prawdziwy lider Jeniseja Krasnojarsk i jeden z najlepszych zawodników ligi rosyjskiej. Czy za kilka miesięcy zostanie również gwiazdą mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce?

To jest wielkie marzenie siatkarza: otrzymać znów powołanie do reprezentacji Rosji i razem z nią wrócić na siatkarskie salony. Ostatni raz Sborna wygrywała międzynarodową imprezę właśnie z Aleksiejem Spiridonowem w pierwszej szóstce. Były to Liga Światowa i mistrzostwa Europy w 2013 roku. Od tego czasu ani Spiridonow, a nie kadra Rosji nie pokazali tego, co najlepsze. Trzy lata musiał czekać kontrowersyjny przyjmujący, aby przypomnieć wszystkim, że potrafi grać na bardzo wysokim poziomie. I to przez więcej, niż jeden mecz.

Udany początek tego sezonu w wykonaniu Aleksieja Spiridonowa nie był przypadkowy. Kolejne tygodnie tylko potwierdziły, że przyjmujący rozgrywa życiowy sezon. Po 22. kolejkach rundy zasadniczej jest w czołówce najlepszych siatkarzy. Z powodu kontuzji opuścił kilka spotkań, ale jest wysoko w rankingach. Jego średnia w ataku to 55 procent, tylko 4 razy nie zdołał złamać w ofensywie granicy 50 procent. Nie chodzi jednak o same cyferki, które nie oddają wszystkiego, co Spiridonow robi na boisku. To do niego idą najtrudniejsze wystawy, to on bierze na siebie odpowiedzialność za wynik w najważniejszych momentach, to jemu najbardziej ufają rozrywający i trener. Kiedy trzeba, idzie na całość w polu zagrywki i w większości przypadków, ryzyko się opłaca.

Pierwsza część sezonu zasadniczego nie była udana dla Jeniseja Krasnojarsk. Zespół spadł w pewnym momencie aż na 12. miejsce w tabeli i były obawy, że nie zakwalifikuje się do play-off. Jednak w styczniu wszystko się zmieniło. Po przyjściu rozgrywającego Yoandrego Diaza do lidera Spiridonowa dołączyli inni gracze i Jenisej zaczął wygrywać. Obecnie wspiął się na 8. miejsce i wszystkie zespoły będące wyżej w klasyfikacji, bardzo nie chcą spotkać się z nim w walce o prawo udziału w Final Six Superligi.

W Rosji wszyscy zaczęli się obawiać Jeniseja i przestali lekceważyć Aleksieja Spiridonowa. Z naczelnego błazna siatkówki stał się czołowym rosyjskim przyjmującym. Decyzja o odejściu z Zenitu Kazań była jak najbardziej słuszna. - Nigdy nie żałuję tego, co zrobiłem - mówi Spiridonow. - Pod koniec zeszłego sezonu podszedłem do Władimira Alekny i powiedziałem: "odchodzę". Odszedłem, żeby grać i oto gram. Przyjemnie jest znów pojawiać się w różnych mediach nie tylko w kontekście jakiegoś skandalu - przyznaje.

ZOBACZ WIDEO: Młoda Polka zachwyciła 50 milionów internautów. "Kiedy latam, czuję się jak ptak"

Skandali 28-letni siatkarz ma już dość. Nie po to jako dziecko dojeżdżał codziennie pociągiem do szkoły w Tule i wracał do domu po godzinie 22, aby zaistnieć jedynie jako siatkarski błazen. W tym sezonie kilkakrotnie wybierany był do najlepszej szóstki, a w ostatniej kolejce stoczył korespondencyjny pojedynek ze wschodzącą gwiazdą Jegorem Kljuką z Fakieła Nowy Urengoj. I w niczym nie ustępował nadziei rosyjskiej siatkówki. Spiridonow zdobył 29 punktów, o jeden więcej, niż Kljuka, ale Jenisej przegrał po pięciosetowej walce. To kolejny raz w tym sezonie, kiedy zabrakło wsparcia ze strony innych graczy i znakomita gra Spiridonowa nie wystarczyła.

Zawodnik jednak ani razu nie skarżył się na kolegów. Nie opowiada o stole ze złamaną nogą, czy niezrozumiałych wyborach trenera. - Moje indywidualne osiągnięcia są na drugim planie - tłumaczy siatkarz. - Zawsze byłem zespołowym graczem i wolałbym zdobyć 5 punktów, ale żeby moja drużyna wygrała - deklaruje. W obecnej formie Aleksiej Spiridonow jest pewniakiem do gry w kadrze. Trener Siergiej Szlapnikow, który w każdej kolejce pojawia się na wybranych meczach, na pewno postawił przy jego nazwisku kilka plusów. Może nawet więcej, niż inni krzyżyków na jego siatkarskiej karierze. Ci, którzy tak zrobili, z pewnością się pospieszyli.

Komentarze (0)