Krzysztof Gierczyński (kapitan Asseco Resovii Rzeszów): Cieszymy się bardzo z tego zwycięstwa, bo było bardzo ciężko. Z każdym kolejnym pojedynkiem było coraz trudniej walczyć z częstochowianami, a dodatkowo graliśmy teraz na trudnej i specyficznej hali. Wiem, że wielu zawodników nie lubi tutaj grać. Najważniejsze, że potrafiliśmy się podnieść, przegrywając 0:2. Wiara nas nie opuszczała cały czas, że potrafimy odwrócić losy tego pojedynku i tak się stało. Dopisało nam także szczęście, ale jest ono potrzebne. Wygraliśmy całą tą rywalizację z zespołem z Częstochowy, ale trzeba przyznać, że po ciężkich meczach. Najważniejsze, że jesteśmy w półfinale i ten plan minimum, który zakładaliśmy sobie został zrealizowany. Pierwszy raz od 20 lat Resovia jest w półfinale i cieszymy się, że udało nam się tego dokonać.
Andrzej Stelmach (kapitan Domex Tytan AZS Częstochowa): Rzeszów okazał się lepszy, wygrał trzy spotkania i jest w półfinale. Wykazali się większym doświadczeniem. Przez pierwsze dwa sety graliśmy koncertowo i wygrywaliśmy gładko. Ciężko jest jednak utrzymać taki poziom gry przez cały mecz. Tutaj trzeba oddać, że Rzeszów w trzecim secie tym swoim doświadczeniem potrafił spokojnie przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę i doprowadził do zwycięstwa. Szkoda tie-breaka, gdyż zaczęliśmy go bardzo dobrze, ale nie potrafiliśmy tych dwóch, czy trzech punktów utrzymać do końca. Mogłoby być ciekawie jutro (w piątek dop.red), ale to już jest gdybanie. Rywale są w półfinale i gratulację. Ja jestem trochę wkurzony, bo pierwszy raz będę poza "czwórką" od kiedy gram w polskiej lidze. Niemniej taki jest sport i trzeba życzyć rywalowi wszystkiego najlepszego.
Ljubomir Travica (trener Asseco Resovii Rzeszów): Spodziewaliśmy się, że nie będzie tutaj łatwo. Dwa sety rywale grali wyśmienicie i długo nie mogliśmy złapać odpowiedniego rytmu. Nie mogliśmy się odnaleźć po prostu w tych pierwszych dwóch setach. W drugim secie chcieliśmy przygotować naszą grę pod trzeci set i złapać wreszcie swój rytm gry. Chcę podziękować i złożyć wielkie słowa uznania swoim zawodnikom za to, że przegrywając 0:2 nie zwiesili głów i potrafiliśmy odwrócić losy spotkania. Nasza gra nabrała nowej jakości przed meczami półfinałowymi. Pod względem technicznym nie był to jakiś widowiskowy mecz, ale emocji było, co nie miara. Wiadomo stawką meczu był awans do półfinału i na pewno spotkanie było zacięte. Jesteśmy bardzo szczęśliwi z awansu do półfinału.
Radosław Panas (trener Domex Tytan AZS Częstochowa): Po raz trzeci składam gratulację rywalom z powodu wygranej i awansu do półfinału. Znowu pozostał lekki niedosyt, bo przez pierwsze dwa sety graliśmy koncertowo i wszystko realizowane było perfekcyjnie. Jesteśmy jednak takim zespołem, że żeby tak grać wszyscy muszą przez całe spotkanie grać na maksimum swoich możliwości. Nie możemy sobie pozwolić na moment przestoju i jakieś dekoncentracji, bo od razu przeciwnik to wykorzystuję. Mamy taki zespół, a nie inny. Mimo wszystko czapki z głów przed chłopakami, że cały sezon, który się oczywiście jeszcze nie skończył, grają więcej niż można było przewidywać i pokazują charakter. Żałujemy, że nie weszliśmy do "czwórki" na naszym podwórku. W tym sezonie graliśmy zdecydowanie gorzej niż w zeszłym roku, ale lepiej wypadliśmy w Lidze Mistrzów, gdzie weszliśmy do najlepszej "ósemki", a tutaj nasza liga pokazuję, że wygrywają zespoły bardziej doświadczone i ograne, posiadające w swych szeregach kilku ligowych wyjadaczy. My mamy natomiast kilku debiutantów, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki i czasami takich detali właśnie brakuje. Tie-breaka zaczęliśmy bardzo dobrze, ale w połowie seta przy zagrywce Pawła Woickiego dogonili nas i wyszli na prowadzenie. Bardzo żałujemy tego. Mam nadzieję, że będę miał okazję dalej pracować z tymi chłopakami i jeśli nabiorą takiej ogłady i doświadczenia i mam nadzieję, że w następnych sezonach spiszą się jeszcze lepiej.
Paweł Zatorski (libero Domex Tytan AZS Częstochowa): Nie potrafię powiedzieć, co się stało. Potrafiliśmy w trzecim secie kilkukrotnie dogonić rywali na bliski kontakt punktowy i możemy sobie pluć w brodę, że nie potrafiliśmy tego wykorzystać, mając punkt straty. Na pewno psychika zaważyła w pewien sposób. W siatkówce jest tak, że ten kto jest mocniejszy psychicznie to wygrywa, a w tym meczu lepsi pod tym względem byli rywale. Wytrzymali mecz do końca, przegrywając 0:2, ale mogli pozwolić sobie na luz, bo mieli dwa mecze w zapasie.