- Z racji występów w Lidze Mistrzów i podróży do Rosji było wiadomo, że ostatnimi czasy ZAKSA nie będzie prezentować najwyższego poziomu we wszystkich meczach ligowych. Teraz jednak może skupić się wyłącznie na PlusLidze, dlatego też spodziewam się ujrzeć najlepszą wersję drużyny z Kędzierzyna-Koźla - zapowiadał przed rozpoczęciem półfinałowej rywalizacji Mark Lebedew, trener Jastrzębskiego.
Pierwsza połowa inauguracyjnej odsłony należała jednak do jego podopiecznych. Jastrzębianie przystąpili do czwartego starcia z ZAKSĄ w sezonie 2016/2017 bez kompleksów, niezrażeni trzema wcześniejszymi niepowodzeniami. Ich rozgrywający Lukas Kampa nie odkrył od razu wszystkich kart, długo oszczędzając w ataku Salvadora Hidalgo Olivę, najlepiej punktującego fazy zasadniczej.
Mimo to siatkarze z Jastrzębia-Zdroju potrafili odskoczyć na 13:9, głównie za sprawą udanych zagrań Macieja Muzaja i świetnej postawie w bloku Grzegorza Kosoka. W dalszej części seta dopadła ich jednak seria błędów własnych. Kędzierzynianie doprowadzili do remisu 16:16, a w końcówce starannie obnażyli braki w przyjęciu Jasona De Rocco. Jego nieudane odbiory przełożyły się na pomyłki gospodarzy w kluczowych momentach, dzięki czemu lepiej w mecz weszli aktualni mistrzowie Polski.
Porażka 23:25 nie wybiła jednak z rytmu jastrzębskich siatkarzy. Od początku drugiej partii podjęli oni rękawicę, po raz kolejny wypracowując sobie kilka punktów przewagi (11:8). Z akcji na akcję coraz aktywniejszy udział w grze brał Hidalgo Oliva. Ale nagle ZAKSA przypuściła szturm, który zmienił bieg wydarzeń o 180 stopni.
ZOBACZ WIDEO Piotr Zieliński: Wszyscy musimy ciągnąć ten wózek
Seria kąśliwych, szybujących serwisów Mateusza Bieńka sprawiała miejscowym nadspodziewanie duże kłopoty, co skutkowało kolejnymi okazjami do wyprowadzania kontr przez podopiecznych Ferdinando De Giorgiego. W ich wykańczaniu bezlitośni byli Sam Deroo i Dawid Konarski. Parę minut wystarczyło, by siatkarze z Kędzierzyna-Koźla uzyskali zaliczkę, której przeciwnicy w żaden sposób nie byli w stanie zniwelować. Gospodarzom kompletnie nie siedziała zagrywka. Kolejnymi pomyłkami w tym elemencie samemu odbierali sobie nadzieję na odwrócenie losów seta, ulegając ostatecznie 20:25.
Przy prowadzeniu 2:0, przyjezdni złapali tak dużą pewność siebie, że w trzeciej odsłonie punktowali już przeciwnika niczym wytrawny bokser. Od początku to oni dyktowali warunki rywalizacji, kompletnie odbierając ochotę do gry Muzajowi oraz Hidalgo Olivie.
Jedynym zawodnikiem regularnie znajdującym receptę na sforsowanie bloku kędzierzynian był rezerwowy atakujący JW Patryk Strzeżek. Jego krótki zryw, po którym drużyna z województwa śląskiego przegrywała jedynie 11:12, okazał się jednak zarazem ostatnim podrygiem jastrzębian. Perfekcyjnie dowodzona przez Benjamina Toniuttiego ZAKSA konsekwentnie zmierzała do celu, imponując swoim największym atutem - zespołowością. Mistrzowie Polski nie mieli problemów z przypieczętowaniem triumfu 3:0, który postawił ich w doskonałym położeniu przed środowym (12 kwietnia, godz. 18:00) rewanżem.
[event_poll=75255]
Półfinał (1. mecz):
Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (23:25, 20:25, 19:25)
Jastrzębski: Muzaj, Kosok, Boruch, De Rocco, Kampa, Oliva, Popiwczak (libero) oraz Strzeżek, Gil, Sobala, Schwarz
ZAKSA: Konarski, Buszek, Wiśniewski, Bieniek, Deroo, Toniutti, Zatorski (libero) oraz Czarnowski
MVP: Sam Deroo (ZAKSA)