Mariusz Sordyl: Kluczowe nie umięjętności czy taktyka, a głowy

Jastrzębski Węgiel przed własną publicznością nie dał żadnych szans AZS-owi UWM Olsztyn, dwukrotnie pokonując rywala bez straty seta. Od awansu do półfinałów mistrzostw Polski zespół ze Śląska dzieli tylko jedna wygrana. Akademicy zaś, by myśleć o miejscu w pierwszej czwórce, muszą dwukrotnie zwyciężyć jastrzębian i doprowadzić do piątego spotkania. Nie będzie to jednak łatwe zadanie.

Gospodarze pierwszych dwóch pojedynków dominowali nad siatkarzami AZS-u niemal w każdym elemencie gry. Zaskoczyli też w pucharze Challenge Cup, w którym dotarli do finału i ulegli Arkasowi Izmir dopiero po emocjonującym tie-breaku. W ewentualnym dwumeczu w Uranii zdecydowanym faworytem są więc siatkarze pod wodzą Roberto Santillego.

- Szanse na awans do półfinałów play-off jeszcze są, ale nie ukrywam, że sytuacja naszej drużyny jest średnia, nie tylko pod względem sportowym (problemy z zamknięciem budżetu klubu - red.) - mówi na łamach Gazety Wyborczej Mariusz Sordyl, trener akademików. - Różne sprawy związane z naszą sytuacją finansową rozwijają się w szybkim tempie, a to na pewno nam nie pomaga. W dalszym ciągu mamy problemy zdrowotne wśród zawodników. Sytuacja jest więc trudna, ale nie beznadziejna. I z takiego założenia wychodzę ja, i mam nadzieję, że także chłopacy z zespołu. Mamy mocno pod górę, ale chcemy iść do przodu, a nie dreptać w miejscu czy nawet się cofać. Jak najbardziej chcemy wygrać wtorkowe spotkanie, a potem kolejne, tak by na piąty mecz wrócić do Jastrzębia - dodaje szkoleniowiec.

AZS UWM Olsztyn od początku sezonu funkcjonuje bez strategicznego sponsora. Teraz wisi nad nim widmo upadłości. W piątek senat Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego podjął decyzję o dofinansowaniu drużyny kwotą miliona złotych, która ma pomóc w zamknięciu budżetu klubu. Potrzebne są jednak także poważne ustępstwa siatkarzy, z którymi już renegocjuje się obowiązujące kontrakty.

- Dla wyniku najbliższych meczów z Jastrzębiem kluczowe znaczenia będą miały, nie nasza taktyka czy umiejętności, ale nasze głowy - kończy Mariusz Sordyl.

Źródło artykułu: