Szkoleniowiec nie ukrywa, że sam awans do czwórki jest powodem do satysfakcji. Podkreśla jednak, że nie warto popadać w hurraoptymizm, a na wielkie świętowanie przyjdzie jeszcze czas. - Wypiliśmy po piwie do kolacji, która była bardzo późno i wszyscy byliśmy ogromnie zmęczeni. Nie tylko fizycznie, bo mecz kosztował chłopaków sporo zdrowia, ale także psychicznie. Sympatycznie było także w klubie. Tomek Kozłowski przygotował napis "Witamy w czwórce” i baloniki - dodaje trener.
Asystent Ljubomira Travicy zapewnia, że podczas meczu w Częstochowie zespół ani przez chwilę nie wątpił we własne umiejętności. - Wierzyliśmy w zwycięstwo, że można odwrócić karty nawet po tych dwóch pierwszych setach, w których gospodarze grali bardzo dobrze. Nie sposób bowiem utrzymać tak wysoki poziom skuteczności, jaki prezentował AZS przez cały mecz. To się potwierdziło, nie pierwszy raz zresztą w przypadku Częstochowy. Wróciliśmy do gry, zwyciężyliśmy, choć na pewno stać nas na dużo lepszą grę - zaznacza.
Andrzej Kowal zdaje sobie sprawę, że Resovia musi poprawić każdy z elementów siatkarskiego rzemiosła. - Cały czas nad tym pracujemy, doskonalimy naszą grę. Będziemy także już przygotowywać się do meczów z Kędzierzynem. Każdy zespół ma bowiem swoją charakterystykę. Będziemy ćwiczyć pewne fragmenty i założenia taktyczne.
W Rzeszowie dużo myśli się jednak także w kontekście przyszłości, o czym świadczy wyjazd
Ljubo Travicy do Pragi na finał Ligi Mistrzów. - Na żywo więcej widać niż w telewizji. Traktujemy ten wyjazd szkoleniowo. Przyglądniemy się organizacji. Warto być na takiej imprezie, na której będą menedżerowie i świetni zawodnicy - kończy szkoleniowiec.