Z punktu widzenia kędzierzynian rezultat zagrożony był tylko w pierwszym secie. Bełchatowianie prowadzili nawet 13:9 i 14:11, ale w końcówce ekipa z opolskiego zniwelowała tę przewagę i zwyciężyła na przewagi 27:25. Dwie kolejne partie ZAKSA wygrała już zdecydowanie - do 21 i 19.
- Od początku byliśmy bardzo skoncentrowani, bo wiedzieliśmy, że Skra od razu rzuci się na nas. Mieliśmy w głowie, że jeśli przetrwamy ten pierwszy szturm, to będzie nam łatwiej. Udało się wyciągnąć tego seta, choć przegrywaliśmy przez większość czasu. Najważniejsze jest to, że cały czas utrzymywaliśmy wysoką koncentrację i realizowaliśmy naszą taktykę - opowiadał ze spokojem Mateusz Bieniek.
Dużą rolę w pierwszym meczu finałowym odgrywała zagrywka i przyjęcie. Z żadnym elementem podopieczni Ferdinando De Giorgiego nie mieli jednak kłopotów.
- Poza Dawidem Konarskim, który zrobił kilka asów, zagrywaliśmy w odpowiednie strefy. Skra nie robiła nam krzywdy, bo bardzo dobrze chłopaki grali w przyjęciu. Bełchatowianie strzelali w nas zagrywką, ale broniliśmy to nad siebie i graliśmy na wysokiej piłce. Wtedy Dawid, który był w świetnej formie, kończył wszystko - opowiadał środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: coraz lepsza sytuacja Sevilli po zwycięstwie z Granadą - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Od obrony mistrzostwa Polski kędzierzynian dzielą jedynie dwa wygrane sety. Dla Bieńka to jest jeszcze długa droga.
-Zrobiliśmy mały kroczek, ale Skra to jest naprawdę mocny zespół, więc do rewanżu musimy przystąpić dokładnie tak samo przygotowani i skupieni, jak na tym pierwszym spotkaniu - zakończył 23-letni zawodnik.