Do turnieju finałowego Ligi Mistrzyń w Treviso wszystko wydawało się jasne. Imoco Volley Conegliano awansowało do wielkiego finału najważniejszych zmagań klubowych w Europie i ostatecznie uległo w boju o tytuł mistrza kontynentu z VakifBankiem Stambuł (0:3), ale mimo to miało powody do świętowania. Jako że turecki gigant już wcześniej wykupił tzw. dziką kartę uprawniającą do udziału w Klubowych Mistrzostwach Świata siatkarek (9-14 maja, Kobe), włoski klub spodziewał się, że uzyska bezpośredni awans do prestiżowego turnieju jako drugi najlepszy zespół Ligi Mistrzyń.
Zasadą jest, że w kobiecym KMŚ udział bierze gospodarz (w tym roku to Hisamitsu Springs, w którym gra Mają Tokarska), najlepsze kluby Europy, Azji i Ameryki Południowej oraz ci, których stać na wykupienie dzikich kart. W grudniu zeszłego roku światowa federacja wysyłała zaproszenia do udziału w Klubowych Mistrzostwach Śiata, otrzymały je także polskie kluby, w tym Tauron MKS Dąbrowa Górnicza. To właśnie ten klub podał, że wpisowe dla chętnych na dzikie karty KMŚ wynosiło 100 tysięcy dolarów. W tym roku w obiegu były cztery "wejściówki", które niedawno otrzymały Volei Nestle Osasco, Eczacibasi Vitra Stambuł, Volero Zurych i właśnie VakifBank. Jednak tuż po trumfie w LM słynny klub ze Stambułu oddał dziką kartę i w ten sposób uniknął płacenia za występ w Kobe.
Potwierdza to oficjalny komunikat od FIVB przekazany Imoco Volley Conegliano: obecnie 7 drużyn jest pewnych udziału w KMŚ, do rozdania pozostała jedna dzika karta. Jak sugeruje portal volleyball.it, najbardziej prawdopodobnym kandydatem do jej uzyskania jest Fenerbahce SK Stambuł. Mistrz Włoch nie zamierza płacić sporej sumy organizującej KMŚ grupie Eventcourt, zarządzanej przez Stava Jacobiego, prezesa Volero Zurych. Do tego udział Imoco w majowym turnieju oznacza problem dla włoskiej ekstraklasy ze zmianą terminarza finałów Serie A1.
- Taki typ zarządzania klubowym mundialem ma coraz mniej wspólnego z wartościami związanymi ze sportem, a coraz więcej z biznesem i po prostu pieniędzmi - pisał oburzony Luca Muzzioli, wskazując na to, że rozdawanie dzikich kart przed końcem klubowych rozgrywek w Europie i na pozostałych kontynentach nie jest uczciwe i obniża prestiż siatkarskiej rywalizacji.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Perugia bez szans w Trydencie