Trener reprezentacji kadetów po fazie grupowej: Szczęście nam nie sprzyja

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Maciej Zendeł (w środku)
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Maciej Zendeł (w środku)

Reprezentacja Polski kadetów nie obroni tytułu mistrzów Europy sprzed dwóch lat. Po fazie grupowej Polaków czeka walka o miejsca 5 - 8 i awans na MŚ. Trener Maciej Zendeł opowiada, jakie czynniki złożyły się na taki, a nie inny rezultat.

W tym artykule dowiesz się o:

Agata Wasielewska, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan fazę grupową w wykonaniu Biało-Czerwonych?

Maciej Zendeł, trener reprezentacji Polski kadetów: Bardzo się cieszę, że mimo pewnych ograniczeń tego zespołu, udało nam się pozostać w walce o mistrzostwo świata. Tak jak mówiłem przed turniejem, awans jest nadrzędnym celem drużyny, bo każda wielka międzynarodowa impreza rozwija młodych zawodników. Jeśli nie gramy, to się ograniczamy.

[b]

Wiedzieliśmy, że przy tak silnej grupie trudno będzie awansować do strefy medalowej, ale byliśmy tego bliscy.
[/b]
Rzeczywiście. Patrząc z perspektywy czasu, bardzo żałuję meczu z Rosjanami. Powinniśmy go wygrać 15:13, bo przy bloku Sebastiana Adamczyka rosyjski zawodnik dostał piłką po głowie, ale sędzia tego nie zauważył, choć cała akcja działa się tuż koło niego. Ostatecznie przegraliśmy 15:17. W ogóle sędziowanie na tym turnieju jest po prostu fatalne. Pojawia się mnóstwo błędów, ale ten jeden zapamiętam najbardziej, bo po prostu wiele nas kosztował.

To jest ten aspekt negatywny, na który nie mamy wpływu. My jednak też mogliśmy spisać się lepiej.

Nie wyszedł nam tylko jeden mecz - ten z Włochami. Zagraliśmy wówczas naprawdę słabo. Ale cieszę się, że pomimo dwóch porażek, potrafiliśmy się podnieść i kolejne mecze wygrywać za trzy punkty. Byliśmy już w trudnej sytuacji i chwała chłopakom za to, że się nie załamali, a wrócili do gry. To pokazuje charakter drużyny.

A może po prostu kolejni rywale byli słabsi?

Też racja. Może w ogóle inny byłby rezultat, gdyby inaczej ułożyły się mecze, gdybyśmy nie trafili na najtrudniejszych przeciwników już na samym początku. Ale nie ma sensu tego rozpamiętywać. Gramy o miejsca 5-8 i awans do mistrzostw świata będzie sukcesem tej reprezentacji. Nie możemy stracić koncentracji przed najważniejszym z meczów. Finlandia to niewygodny rywal, są tam wysocy zawodnicy, cały zespół bardzo dobrze broni, nie gra się przeciwko nim łatwo. Ale absolutnie nie stoimy na straconej pozycji.

Co jest nasza największą siłą?

Ławka rezerwowych, która jest potrzebna w całości. Kapitalne zawody rozgrywa Filip Grygiel - człowiek dla tego zespołu niezbędny. Jednak w naszej drużynie nie ma gwiazd, skład jest wyrównany i radzi sobie najlepiej jak może przy wszystkich przeciwnościach losu, które go spotkały. Przecież nasze przygotowania do turnieju nie wyglądały tak, jak byśmy sobie tego życzyli, spotykaliśmy się z wieloma problemami.

[b]

Przede wszystkim nie pomógł chyba termin rozgrywania mistrzostw Polski juniorów?
[/b]
Ktoś podjął taką, a nie inną decyzję i nie dało się nic zmienić. Pisałem prośbę o przełożenie, ale nic nie wskórałem, chociaż to była niedogodność. Chłopcy długi czas grali innymi piłkami - moltenami i musieli na nowo oswajać się z mikasami. A potrzebowali też odpoczynku i regeneracji. Zabrakło przede wszystkim czasu.

W dodatku Patryk Czyrniański w mistrzostwach Polski grał na innej pozycji.

Tak, grał na ataku, nie przyjęciu, i musiał się z powrotem przestawiać. Ale jakoś sobie z tym wszystkim poradziliśmy i jestem dumny z chłopaków. Przed tym zespołem jest sporo pracy, mamy wiele słabości, nad którymi będziemy pracować. Jakkolwiek ten turniej się nie skończy, on już nas wiele nauczył i bardzo nas rozwinął.

Teraz wszystko idzie już zgodnie z planem?

Nadal mamy kilka problemów - kontuzji w czasie rozgrzewki przed meczem z Belgią nabawił się Tomek Stolc, część chłopaków narzeka na bóle kolan. Ale został przed nami najważniejszy mecz i będziemy starali się go wygrać. Mogę zapewnić, że zostawimy serce na parkiecie, a jaki będzie tego efekt, to się dopiero okaże.

Będziemy faworytami w starciu z Finlandią.

To jest tylko siatkówka. Jednego dnia potrafimy zagrać bardzo dobrze, drugiego fatalnie. Albo nawet każdego seta zupełnie inaczej. Wszystko może się zdarzyć. Dzień przed meczem z nami Belgowie przegrali z Włochami 13:15 w tie-breaku. Kilka punktów różnicy i to Włosi walczyliby o awans, a my o medale. Taki jest sport. Szczęście w tym turnieju nam nie sprzyja.

Po mistrzostwach sztab szkoleniowy też nie będzie miał wiele czasu na odpoczynek. W Spale trenuje już kadra juniorów.

Tak się wszystko ułożyło, że kalendarz rozgrywek młodzieżowych jest w tym sezonie rzeczywiście napięty. Na szczęście bardzo dobrze dogadujemy się z Sebastianem Pawlikiem, jest między nami jako trenerami chemia. Ja się cieszę, że on współpracuje ze mną przy kadetach, mam nadzieję, że on jest też zadowolony z mojej pomocy przy juniorach. Uzupełniamy się. Myślę, ze przynosi to pożądane efekty. Plusem jest też, że znamy chłopaków ze szkoły, nie musimy się docierać, potrafimy się nawzajem komunikować, co ułatwia prowadzenie meczu. Ale na to składa się praca całego sztabu szkoleniowego - i tu, i w Spale. Nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się z pracy z takimi ludźmi.

Źródło artykułu: