Anton Kulikowski gwiazdą w Rosji

Przed obecnym sezonem Anton Kulikowski trafił do ligi rosyjskiej. Jak się okazuje był to bardzo trafny wybór. Siatkarz, który w Politechnice był tylko rezerwowym, jest czołowym graczem najlepszego klubu Fakieł Nowy Urengoj - możemy przeczytać na łamach Życia Warszawy.

Liga rosyjska uznawana jest, obok włoskiej, za najlepszą na świecie. Po rundzie zasadniczej drużyna, w której gra Anton Kulikowski zajęła niespodziewanie pierwsze miejsce. Fakieł Nowy Urengoj okazał się lepszy od takich potęg jak Iskra Odincowo (z Gibą i Werbowem w składzie), Zenit Kazań (Lloy Ball i Clayton Stanley) czy Dynamo Moskwa (Dante i Semen Połtawski).

Jednym z podstawowych zawodników Fakiełu jest właśnie Kulikowski. Siatkarz w każdym meczu zdobywa ok. 10 punktów. W ligowej potyczce z Zenitem zaliczył nawet 22 oczka, a jego rekord to 25. Wielu może się dziwić, że siatkarz, który w AZS-ie Warszawa był tylko rezerwowym, stanowi o sile drużyny Fakiełu Nowy Urengoj. - Od początku miałem w Warszawie problemy z aklimatyzacją. Nie mogłem się dogadać z chłopakami z drużyny, bo nie znałem języka. Niby rozumiałem, co oni mówią, ale ciężko mi było odpowiadać - tłumaczy zawodnik.

- W stolicy nigdy na niego nie postawiono. W Rosji od początku trener mu zaufał, a Anton odwdzięczył się dobrymi występami - twierdzi Wiktor Położewicz. Kulikowski przygodę z warszawską Politechniką rozpoczął pod koniec 2006 roku. Był wzmocnieniem drużyny. Siatkarz świetnie radził sobie w sparingach. Jednak, gdy zaczęła się liga, widać było, że jest mocno stremowany. W ówczesnym sezonie grał niewiele. Podobnie było w następnym.

- Było nam ciężko, bo od początku przegrywaliśmy. Ciągle graliśmy pod dużą presją - wspomina Kulikowski. Siatkarz może się jednak pochwalić rewelacyjną końcówką sezonu. To właśnie jego występy w dużej mierze pozwoliły Politechnice utrzymać się w lidze. - Im bliżej końca sezonu, tym lepiej grał. Anton nigdy nie był jednak stworzony do bycia liderem. Łatwiej mu się odnaleźć z drużynie, gdzie ma koło siebie pięciu wartościowych graczy. Dlatego wcale mnie nie dziwią jego postępy w Rosji - wspomina Jerzy Taczała. - To pracowity chłopak. Jego atutami są skoczność i szybkość. Jednak miał słabsze przyjęcie. Dobre mecze przeplatał tragicznymi - dodaje.

Wtedy także Politechnika utrzymała się w lidze, jednak Kulikowski zdecydował się opuścić klub. - Nie stać nas było na niego, za jego cenę miałam trzech innych graczy. Ale cały czas utrzymujemy kontakt. To miły i sympatyczny chłopak - powiedziała prezes Politechniki. - Cieszę się, że teraz dobrze mu idzie. To także nasza zasługa. Wiele się tu nauczył - dodała.

- Rosja to mój dom, dlatego tu nie miałem problemów z aklimatyzacją. Jesteśmy objawieniem ligi. Przed sezonem nikt na nas nie stawiał. Wszyscy spodziewali się, że zajmiemy siódme, ósme miejsce - kończy Kulikowski. Zawodnik dodał jeszcze, że gdy po drugiej stronie siatki stoją Giba czy Połtawski nie robią na nim wrażenia.

Komentarze (0)