Zbigniew Bartman weźmie udział w drafcie w Korei. Tym razem nie przegra z Simonem

Materiały prasowe / CEV
Materiały prasowe / CEV

Polski przyjmujący poleciał w poniedziałek do Korei, gdzie weźmie udział w drafcie. Liga koreańska w ten nietypowy sposób wybiera siedmiu zawodników zagranicznych na dany sezon, a Zbigniew Bartman jest jednym z faworytów.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty, Ola Piskorska: Trenował pan w Spale z juniorami, bo przygotowuje się pan do draftu w Korei. Tam chyba pana jeszcze nie było?

Zbigniew Bartman: Byłem, ale tylko tydzień. Zostałem zaproszony przez jeden z czołowych zespołów tamtejszej ligi parę lat temu na tydzień wspólnych treningów. Było to bardzo ciekawe doświadczenie. Ostatecznie wybrali Simona, a nie mnie i wcale im się nie dziwię, bo sam bym wybrał Simona.

Co pana skłoniło do wzięcia udziału w drafcie?

Po pierwsze grałem już w Azji, konkretnie w Chinach i bardzo dobrze to wspominam. Po drugie ich oferta finansowa jest bardzo dobra i trudno takie pieniądze dostać gdzie indziej. Zgłosiło się bodajże stu trzydziestu zawodników z całego świata do draftu w tym roku, więc jak widać, nie tylko mi się ta propozycja wydaje kusząca.

Nie niepokoi pana trochę fakt, że nie wybiera się klubu samemu? Może pan trafić do każdego klubu ligi koreańskiej.

To prawda, wybrani w drafcie losują piłeczki i w środku jest nazwa klubu, w którym się będzie grało. Na pewno jest to coś innego i faktycznie nietypowego, ale rozumiem ideę wyrównywania szans, jaka stoi za tym pomysłem. W ten sposób władze ligi koreańskiej walczą z kominami płacowymi dla siatkarzy zagranicznych, bo wcześniej najlepszych zawodników, za ogromne pieniądze, dochodzące nawet do miliona dolarów, miały najbogatsze kluby i to one co roku walczyły między sobą o mistrzostwo kraju. Każdy kombinuje jak może, żeby wyrównać ligę, my ja zamknęliśmy, a oni robią draft.

Ilu zostanie ostatecznie wybranych?

Z ponad stu zgłoszonych zaproszono do udziału trzydziestu, a na koniec wybranych zostanie siedmiu. Oprócz tych trzydziestu w drafcie mogą brać udział zawodnicy wybrani w poprzednim roku czyli jeszcze siedmiu dochodzi. Z tych 37 zawodników każdy dostał określoną liczbę punktów, bazującą chyba na ich dotychczasowych osiągnięciach i innych, tylko komisji znanych, kryteriach i zostali uszeregowani w rankingu. Im lepszy ich zdaniem siatkarz, tym jest wyżej w rankingu i ma większe szanse na bycie wybranym.

ZOBACZ WIDEO Thriller w Trydencie dla gości. Cucine Lube jedno zwycięstwo od mistrzostwa

A pan jest na którym miejscu w tym rankingu?

Z dumą mogę powiedzieć, że na szóstym. I jestem bardzo zadowolony z tego powodu.

Czyli jedzie pan do Korei w roli jednego z faworytów?

Mam nadzieję, choć nigdy nie wiadomo, jak to się wszystko zakończy. Dwóch zawodników, którzy są ode mnie wyżej w rankingu, czyli Edgar i Rouzier, wycofali się, co zwiększa moje szanse.

Pan może grać i jako przyjmujący i jako atakujący. Do tego draftu musiał pan się określić, na jakiej pozycji chce pan grać?

Nie wymagano tego ode mnie. Ale większość koreańskich klubów szuka atakującego, więc raczej tak się to skończy, jeżeli zostanę wybrany.

To chyba trochę wbrew pana woli? Ostatnio mówił pan, że z racji wieku chciałby pan grać jako przyjmujący, bo na tej pozycji będzie mógł pan grać dłużej.

Ja właściwie nadal jestem przyjmującym, mimo, że większość ludzi kojarzy mnie z rolą atakującego. Tak zaczynałem swoją karierę i na tej pozycji grałem prawie całe swoje życie. Tylko trzy sezony grałem w klubach jako atakujący: w Rzeszowie, w Modenie i po dwóch latach przerwy ostatni sezon w Turcji. Po tych dwóch sezonach na przyjęciu rok temu nie chciałem wracać na atak, ale tak się ułożyło, że to była najlepsza propozycja. I wygląda na to, że, chcę czy nie chcę, na razie na tym ataku zostanę.

Źródło artykułu: