Zuzanna Efimienko: Jedna piłka i wszystko się posypało jak domek z kart

WP SportoweFakty / Justyna Serafin
WP SportoweFakty / Justyna Serafin

Reprezentacja Polski wciąż może awansować na MŚ 2018, ale warunkiem jest pokonanie Serbii w niedzielnym meczu na Torwarze. - Wychodzimy i gramy o życie, co nam pozostało? - zapytała retorycznie Zuzanna Efimienko, środkowa.

W tym artykule dowiesz się o:

Sobotnia porażka z reprezentacją Czech była najgorszym, co mogło się przydarzyć reprezentacji Polski kobiet. Gdyby Biało-Czerwone wygrały, to byłyby niepokonany i niedzielny rezultat decydowałby o tym czy drużyna kwalifikuje się bezpośrednio na MŚ 2018, czy zagra w barażach. Serbki, wicemistrzynie olimpijskie, były zdecydowanymi faworytkami turnieju.

Niewiele brakowało, by Polki wygrały w sobotę. W tie-breaku prowadziły już 8:2. Co się stało, że od tej pory zdobyły tylko punkt? - Nie mam pojęcia. Nie mogę w ogóle w to uwierzyć. Wydawało nam się, że mamy już w garści drugie miejsce w turnieju. Mi się rzuciła w oczy jedna piłka, która w tie-breaku spadła, nikt jej nie wystawił. Rzuciłam do Malwiny Smarzek: "Tylko teraz spokojnie, bo ta piłka nam wprowadzi nerwowość". No i tak się stało, nie chcę mówić, że wykrakałam, ale to było niepotrzebne. Głupia piłka, akcja, gdzie byłyśmy skoncentrowane, wybiła nas z rytmu. Wszystko się posypało jak domek z kart, później nic nie funkcjonowało, a rywalki serwowały tylko tak, żeby przebić piłkę na drugą stronę. Po naszej stronie zawiązała się panika i skończyło się jak skończyło - podsumowała Zuzanna Efimienko.

Dużo emocji kosztowała premierowa odsłona, która zakończyła się po długiej grze na przewagi i secie wygranym do 33. - Widać było po obu zespołach, że jest straszna nerwówka. Uważam, że powinnyśmy ten mecz zamknąć w czterech setach. Później wydawało się, że witamy się z gąską, a mała rzecz, głupia sytuacyjna piłka, posypała nam wszystko - podkreśliła środkowa.

O zmęczeniu turniejem nie mogło być mowy. - Mentalnie byłyśmy gotowe na ten mecz. Do pewnego momentu tak też to wyglądało. U nas najgorsza jest właśnie taka jedna piłka, potrafi coś takiego uczynić - kontynuowała.

Efimienko i spółka w niedzielę muszą pokonać Serbię albo liczyć wcześniej na potknięcie Czeszek z Cyprem. Jest to mało realne, bowiem ekipa ta ma jedną wygraną w Warszawie, pokonała najsłabszą w całej stawce Islandię. - To był mecz o być albo nie być. Po wszystkim powiedziałam dziewczynom, z brzydkim słowem, którego nie będę powtarzać, w niedzielę wychodzimy i z Serbią gramy o życie. Co nam pozostało? Ciężko podejść do tego pozytywnie, ale musimy zapomnieć, turniej trwa, jest coś do ugrania. Serbkom będzie zależało na zwycięstwie, ale mogą mieć inne podejście do tego meczu niż my. My będziemy walczyć o to, żeby się nie utopić - zakończyła.

ZOBACZ WIDEO Rajd Gdańsk Baltic Cup: Sobota dla Filipa Nivette i Kamila Hellera

SPORTY WALKI:

Źródło artykułu: