LŚ 2017. Najpierw Pesaro, teraz Warna. "Jeździmy po kurortach, ale do pracy"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Martyna Szydlowska /
Newspix / Martyna Szydlowska /
zdjęcie autora artykułu

Wczesnym rankiem w środę polscy siatkarze wyruszyli do Warny, na kolejny turniej Ligi Światowej 2017. W grupie oznaczonej kryptonimem E1 Biało-Czerwoni zagrają z Bułgarią, Brazylią i Kanadą.

W tym artykule dowiesz się o:

Drużyna Ferdinando De Giorgiego w Pesaro otworzyła rozgrywki Ligi Światowej na mocną czwórkę. Najpierw były zwycięstwa z Brazylią (3:2) i Włochami (3:1), potem trochę nieoczekiwana porażka z Iranem (1:3). W tabeli I Dywizji z pięcioma punktami zajmują szóste miejsce. Do liderującej Francji tracą cztery "oczka", do drugiej Belgii dwa.

Na warszawskim lotnisku Okęcie Polacy wylądowali dopiero w poniedziałek późnym wieczorem. - Połączenie nie było rewelacyjne, ale najważniejsze, że podróż przebiegła bez problemów i dotarliśmy cali i zdrowi - mówi Dawid Konarski.

- Trzy spotkania we Włoszech na pewno bardzo dużo nam dały. Nie tylko zwycięstwa, ale i porażka. Od razu po meczu z Iranem mieliśmy konkretną analizę, na której sztab wyłożył nam, dlaczego nie udało się wygrać. Trener powiedział, że nie jest zły z powodu tej przegranej, ale musimy zrozumieć, co zrobiliśmy nie tak - dodaje atakujący naszej drużyny.

Sobotnie spotkanie z Włochami Biało-Czerwoni rozegrali o nietypowej porze. Mecz zaczął się już o godzinie 14. Przesunięto go o sześć godzin do przodu ze względu na finał Ligi Mistrzów pomiędzy Juventusem Turyn, a Realem Madryt, który odbywał się tego samego dnia.

ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa

- Nam to było nawet na rękę, bo mogliśmy obejrzeć finał. Jakiegoś zorganizowanego oglądania jednak nie było. A gdybyśmy grali o 20, to znając Włochów i ich podejście do piłki nożnej, nawet w spotkaniu z udziałem ich reprezentacji gralibyśmy przy pustych trybunach - uważa Konarski.

Wtorek polscy siatkarze spędzili w Warszawie. Najpierw trenowali na siłowni, potem mieli zajęcia na hali. W środę skoro świt wylatują do Bułgarii, gdzie rozegrają kolejne trzy mecze.

W Warnie ich rywalami ponownie będą Brazylijczycy, a także Bułgarzy i Kanadyjczycy. Mecz z tą ostatnią ekipą będzie okazją do spotkania ze Stephane'em Antigą, do niedawna selekcjonerem Biało-Czerwonych i byłym kolegą wielu naszych zawodników z drużyn klubowych.

- Na razie żyjemy z dnia na dzień, koncentrujemy się na pracy, którą mamy do wykonania. Może jednak na miejscu, w Warnie, będzie okazja, żeby wypić wspólnie kawę - wyznaje Konarski, który grał razem z Antigą w Bydgoszczy, a w latach 2014-2016 regularnie był przez niego powoływany do drużyny narodowej.

W przeszłości zdarzało się, że Polacy pokonywali w Lidze Światowej tysiące kilometrów i spędzali długie godziny w podróży do Japonii, Brazylii czy Stanów Zjednoczonych. Tym razem mają więcej szczęścia, bo loty do Pesaro i Warny są dość krótkie, a do tego obie miejscowości mają wiele uroku.

W Pesaro Biało-Czerwoni mieli hotel nad samym Adriatykiem, była piękna pogoda i piękne widoki. Z kolei położona nad Morzem Czarnym Warna to miejscowość często wybieranej przez polskich turystów na wakacyjny wypoczynek.

- Jeździmy po kurortach, ale nie odpoczywamy, tylko ciężko pracujemy. W Warnie graliśmy dwa lata temu na mistrzostwach Europy. Odpadliśmy w ćwierćfinale, więc wspomnienia nie są najlepsze - zauważa Dawid Konarski. Tak było ostatnio, ale w Bułgarii Polacy potrafili też wygrywać - to właśnie tam w 2012 roku triumfowali w całej Lidze Światowej.

W Warnie nasza drużyna najpierw zagra z Bułgarią (piątek, 9.06, godzina 18:10 polskiego czasu), potem z Brazylią (sobota, 10.06, 15:40), a następnie z Kanadą (niedziela, 11.06, 15:40).

Następny weekend to już mecze Ligi Światowej w Polsce. W Katowicach i Łodzi ekipa Ferdinando De Giorgiego zmierzy się z Rosją, ponownie z Iranem oraz z USA.

Źródło artykułu: