ME 2017 w siatkówce. Magia Spodka pomoże kopciuszkom w starciu ekipami Ngapetha i Lanzy?

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: reprezentacja Czech
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: reprezentacja Czech

Spodek jest tą areną mistrzostw Europy, w której rozegrano do tej pory najwięcej tie-breaków. To sprawia, że mimo tego, że walce o ćwierćfinały będą rywalizować pary, w których są zdecydowani faworyci, kibice mogą się spodziewać dużych emocji.

Na papierze wszystko jest już rozwiązane. Najpierw Włosi pokonają Turków, a później Francuzi odprawią Czechów. Po co więc przychodzić do Spodka, skoro wiadomo kto będzie zwycięzcą obu meczów? Dlatego, że podczas trwających mistrzostw Europy mieliśmy okazję się przekonać, że faworyci nie zawsze wywiązują się ze swojej roli. Szczególnie jeśli grają w Spodku.

Turcy to naród nieobliczalny. Także wtedy, gdy gra w siatkówkę. Śmiało można powiedzieć, że siatkarze znad Bosforu prezentują się nadzwyczaj dobrze. Swój cel (wyjście z grupy) już osiągnęli, więc teraz nie ciąży na nich żadna presja, a to oznacza, że będą mogli sobie pozwoli na jeszcze bardziej nieobliczalne zagrania. Z pewnością zadba o to Arslan Eksi, który jest jednym z najlepszych rozgrywających mistrzostw.

Czy uda mu się rozrzucić włoski blok? Biorąc po uwagę dyspozycję zawodnika, jest to bardzo możliwe. Na taką drużynę jak Italia to może się jednak okazać za mało. Turcy nie mogą pozwolić Włochom poczuć się pewnie na boisku, bo wtedy podopieczni Gianlorenzo Blenginiego będą nie do zatrzymania. Szczególnie jeśli Filippo Lanzie pomoże Matteo Piano, a skuteczne zagrywki, tak jak w meczu z Czechami będzie posyłał Simone Giannelli.

Skazani na sukces w drugim meczu wcale nie są Francuzi, którym niektórzy już przed rozpoczęciem turnieju wieszali złote medale na szyjach. Już raz w Katowicach musieli uciekać spod gilotyny. Najpierw przegrali z Belgią, a później po pięciosetowym boju minimalnie wygrali z Holendrami i ledwo co utrzymali się w czempionacie.

ZOBACZ WIDEO: Małgorzata Glinka: Niesamowite emocje i gęsia skórka. Łzy płynęły mi po policzkach

Les Blues to nie ta sama drużyna, która wygrała Ligę Światową. Jej liderem jest Julien Lyneel, który wcześniej w zespole grał rolę marginalną. Niezwykle ważny dla ekipy z Francji jest Earvin Ngapeth, ale ten zawodnik wciąż czuje skutki kontuzji kręgosłupa. - Trenujemy cały czas na sto procent, ale rzeczywiście gdy wychodzimy na boisko, mniej się uśmiechamy, mamy trochę mniej przyjemności z gry niż zwykle. Starałem się wejść na boisko  i wywołać trochę uśmiechu u chłopaków, ale to nie jest takie proste w naszej sytuacji - mówił gwiazdor Trójkolorowych. To szansa dla naszych południowych sąsiadów, którą powinni wykorzystać.

Oczywiście, żeby myśleć o wygranej z Francją Czesi będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich możliwości. Ale kto powiedział, że nie są w stanie tego zrobić? Z Włochami przegrali jedynie w końcówkach. Jeśli Michal Finger i Donovan Dzavoronok zagrają z taką samą skutecznością i sprytem co w fazie grupowej, to w stolicy Górnego Śląska może być naprawdę ciekawie. Szczególnie jeśli znów zadziała magia Spodka.

Plan środowych spotkań w katowickim Spodku (30.08.2017):

17.30 Włochy - Turcja

20.30 Czechy - Francja

Komentarze (2)
Pietryga
30.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Każdy wynik jak zwycięstwo Francji i Włochów będzie mega niespodzianką. Ale baraże są inne niż mecze w grupach. Rządzą się swoimi prawami :)) 
avatar
Zdzisław Doszczeczko
30.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciemny redaktor Jak mogą awansować Włosi i Turcy, czy Czesi i Francuzi jak grają między sobą