ME 2017 w siatkówce. Andrea Giani: Nie wierzyłem w dojście do półfinału. Ale bardzo wierzyłem w moich zawodników

Reprezentacja Niemiec pod wodzą nowego trenera Andrei Gianiego awansowała do półfinałów mistrzostw Europy. - Za nami trudny sezon, ale widzę, jak ogromne postępy zrobili moi zawodnicy. To zaczyna procentować - powiedział szkoleniowiec.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
Andrea Giani WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Andrea Giani

Reprezentacja Niemiec mężczyzn w tym sezonie przegrała kwalifikacje do przyszłorocznych mistrzostw świata, a także półfinał 3. dywizji Ligi Światowej. Jednak w ME 2017 zaprezentowali już znacznie lepszą siatkówkę i doszli do półfinałów.

- Mieliśmy bardzo trudne przygotowania, bo inna grupa przygotowywała się do Ligi Światowej, a inna do turniejów kwalifikacyjnych do mistrzostw świata. Większość sezonu pracowaliśmy głównie z młodszymi i mniej doświadczonymi zawodnikami. Na początku wyglądało to tak fatalnie, że nawet musiałem się tłumaczyć z tego władzom federacji. Jednak wprowadzanie tylu młodych graczy do zespołu nie może przejść bezboleśnie. Ciężko pracowaliśmy i ostatecznie to przyniosło w zaskakująco dobre rezultaty, bo oni zrobili ogromne postępy i dzięki temu część z nich została powołana na mistrzostwa Europy - tłumaczył Andrea Giani.

Niepowodzenia na poprzednich imprezach tego sezonu mocno sfrustrowały włoskiego trenera i jego niemieckich podopiecznych. - Bardzo wściekli byliśmy po przegranym półfinale Ligi Światowej, bo wszyscy czuliśmy, że złoty medal był w naszym zasięgu. Ale zabrakło doświadczenia i cierpliwości niektórym graczom. Jednak widzę, że powoli mają jej coraz więcej, tak samo jak pewności siebie i zaufania do mnie. Jestem zupełnie inny niż Vital i mam inny system pracy, więc trochę potrwało, zanim się do mnie przyzwyczaili. Jednak wszystko zaczyna się nam coraz lepiej układać. Przyznam, że nie do końca wierzyłem w awans do półfinału, ale wierzyłem w bardzo duże możliwości moich graczy. I nie zawiedli - uśmiechnął się trener.

Niemcy rozpoczęli turniej efektownie, bowiem pokonali faworyzowanych Włochów 3:2. Wygrali bez problemów następne dwa spotkania grupowe i w ćwierćfinale walczyli z Czechami. - Dużo pracowaliśmy w te wakacje nad serwisem, blokiem i obroną, to wszystko zadziałało w meczu z Włochami w grupie. Wywarliśmy na nich sporą presję. Następne dwa mecze fazy grupowej poszły nam już łatwiej, bo zwycięstwo nad faworytem dodało nam pewności siebie.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kurek: Przez ostatnie 10 lat takiego odpoczynku, to tak naprawdę nie miałem

- Ćwierćfinał był już trochę większym wyzwaniem, głównie mentalnie, bo stawka jest poważniejsza. Nie udało nam się utrzymać tak dobrego poziomu gry i straciliśmy seta. Jednak widziałem jak moi podopieczni, z początku bardzo nerwowi, w trakcie spotkania powoli odzyskują rezon, koncentrują się i zaczynają grac coraz lepiej. To mi się bardzo podobało - opisał Giani, który nie ucieszył się jakoś specjalnie, że ten ćwierćfinał rozgrywał z Czechami, a nie z Francją. - Trudno się obawiać Francji grającej tak jak na tym turnieju. W ich drużynie nic nie działało dobrze, nie mieli energii, nie przypominali samych siebie choćby z finału Ligi Światowej.

Teraz Niemcy zmierzą się w półfinale z reprezentacją Serbii. - Nie nazwałbym nas faworytem, ale różnica nie jest tak duża. Na pewno mamy swoje szanse. W półfinałach mamy cztery mocne zespoły i każdy ma inne atuty. Belgia gra bezbłędnie, do tego dokłada dobry blok i grę w obronie. Rosja to siła i zasięg. Serbia to najmocniejszy i najskuteczniejszy atak w Europie plus doskonali środkowi. I mają serbską mentalność, są bardzo waleczni. My gramy bardzo dobrze blokiem i obroną, ale trudno u nas wyróżnić taki jeden najmocniejszy atut jak u innych - ocenił Giani.

Czy Niemcy pokonają Serbię w półfinale ME 2017?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×