Przed bezpośrednią konfrontacją BKS Profi Credit Bielsko-Biała i MKS Dąbrowa Górnicza legitymowały się takim samym bilansem spotkań w lidze (1-3) i takim samym dorobkiem (4 punkty). Dopiero sobotni mecz w Hali Centrum pokazał, jak wiele dzieli obie ekipy w jakości gry i skuteczności. - W ostatnich meczach zagrałyśmy, przynajmniej według mnie, za bardzo spięte. Za mało było radości z gry i potrzebowałyśmy wyważenia w naszym podejściu. Zależało nam na skupieniu, ale jednocześnie na frajdzie z grania. To nam się udało w meczu z MKS-em - oceniła Julia Nowicka, rozgrywająca BKS-u.
Bielszczanki po ostatnich porażkach bardzo potrzebowały punktów, a wiele osób pamiętało, że ostatni raz udało im się wygrać w Dąbrowie Górniczej w 2014 roku. Dzięki wysiłkowi całej drużyny dąbrowska hala została odczarowana, choć nie było łatwo, zwłaszcza w pierwszym i trzecim secie. - Długo się przygotowywałyśmy do tego spotkania i wiedziałyśmy, że nie będzie łatwo. Ale z drugiej strony miałyśmy pewność, że jeżeli zagramy swoje, to będzie dobrze i tak właśnie było w meczu w Dąbrowie - stwierdziła młoda siatkarka.
W meczu z dąbrowskim MKS-em to Marlena Pleśnierowicz była od początku odpowiedzialna za grę bielskiej kadry. Nowicka tym razem wchodziła zadaniowo w pole serwisowe. - To trener ustala skład na każdy mecz i bierze przy tym pod uwagę dyspozycję na treningu. W kolejnym meczu w pierwszym składzie mogę zagrać ja, może to być równie dobrze Marlena, ale to nie jest najważniejsze. Liczy się wygrywanie, rozumiejąca się drużyna, działające zmiany... To jest kluczowe, a nie to, jakie nazwiska będą w pierwszej szóstce. Cieszę się z wygranej, niezależnie od tego, ile czasu spędziłam na boisku - uznała absolwentka szczyrkowskiego SMS-u.
Nowicka ma już za sobą pierwsze akcje, sety i całe w Lidze Siatkówki Kobiet, pierwsze eksperckie pochwały i głosy krytyki. Nie każda siatkarka stawiająca pierwsze kroki na najwyższym poziomie doczekała się takiego zainteresowania, ale dziewiętnastolatka stara się, by od nadmiaru wrażeń nie zakręciło się w głowie. - To oczywiste, że czasem pojawiają się różne myśli i stres, to chyba normalne! Każdy chce pokazać się jak najlepiej i to rodzi zdenerwowanie oraz presję, ale staram się podejść do tego na zasadzie: jestem młoda, im większa presję będę sobie narzucać, tym gorzej będzie mi wszystko wychodziło. Czasem potrzeba młodzieńczej fantazji - tłumaczyła.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Fabiański o swojej pozycji w kadrze: Znowu ten "kotlet"?
W czasach SMS-u i gry w pierwszej lidze atutem Nowickiej była precyzyjna zagrywka z wyskoku, natomiast w BKS-ie młoda rozgrywająca dostosowała się do zaleceń trenera Tore Aleksandersena i zdecydowanie częściej serwuje floata. Nie zmienił się za to jej styl rozegrania, szybki, nieco szalony i obliczony na ciągłe zaskakiwanie rywala. - Trenerzy starają się, by każda z nas była lepszą zawodniczką i absolutnie nie czuję, żebym była w jakiś sposób temperowana. Najważniejsze jest to, by wyeksponować wszystkie nasze atuty - mówiła reprezentantka Polski juniorek, czekająca na swoją kolejną szansę w pierwszym składzie BKS-u.
BKS czeka kolejne wyzwanie w postaci domowego spotkania z ŁKS-em Commercecon Łódź (niedziela 19 listopada), jedną z najskuteczniejszych w ataku drużyn LSK.- Pozostaje nam się przygotować jak na każdy mecz, z dużym zaangażowaniem. Wiemy, że musimy po prostu zagrać swoje, nie bać się siatkówki, a cieszyć się nią. Tak jak mówiłam wcześniej, trzeba zachować skupienie i radość jednocześnie. A jaki będzie wynik... To się okaże - stwierdziła z uśmiechem Nowicka.