Piątkowe starcie miało niebagatelne znaczenie dla obu ekip. Przegrany, praktycznie skazywał się na walkę o utrzymanie. Triumfator, mógł cieszyć się z przewagi punktowej i psychologicznej nad rywalem, przed kolejnymi spotkaniami. Na szczęście dla sympatyków gospodarzy, udało się na ten pojedynek zamknąć formalności związane z zakontraktowaniem Tomislava Dokicia. Dzięki temu, reprezentant Serbii mógł wystąpić w tej arcyważnej konfrontacji.
Początek meczu mocno zaostrzył apetyty miejscowych na sukces. Po skutecznym ataku debiutującego w barwach Dafi Społem Serba, kielczanie wypracowali czteropunktową przewagę (8:4). W tym momencie o czas poprosił szkoleniowiec przyjezdnych, odmieniając przebieg partii jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Po czasie przebudził się Piotr Łukasik, dobrą zagrywkę dorzucił Mariusz Gaca i w efekcie to bielszczanie przejęli inicjatywę (15:12). Od tego momentu ekipa Pawła Gradowskiego dyktowała warunki na parkiecie. Wojciech Serafin bezskutecznie starał się przerwać passę przyjezdnych. Siatkarze Dafi Społem nie byli bowiem w stanie zatrzymać Bartosza Janeczka. Tomislav Dokić dwoił się i troił w ofensywie, ale to było za mało.
Porażka w inauguracyjnej odsłonie dodatkowo zmotywowała miejscowych. Początek należał jednak do przyjezdnych, którzy dzięki doskonałej postawie Bartosza Janeczka, kontrolowali wynik. Przypomnieli o sobie również Jakub Bucki i Piotr Łukasik. Kielczanie długo bezskutecznie starali się powstrzymać ofensywę przyjezdnych. Do walki poderwał ich dopiero Jakub Wachnik. Po ataku 24-latka Dafi Społem wypracowało dwupunktową zaliczkę, której nie pozwoliło sobie roztrwonić. Co prawda pierwszą piłkę setową Łukasz Łapszyński zmarnował, serwując w aut, ale druga okazała się już zabójcza dla gości.
Wygrana druga odsłona i dziesięciominutowa przerwa, nie zdekoncentrowały gospodarzy, którzy w kolejnym secie poszli za ciosem, rozpoczynając trzecią partię od skutecznych. Błędy własne, zniwelowały jednak ich przewagę. Chwilę później zanosiło się na to, że bielszczanie przejmą inicjatywę. Rozkręcił się bowiem Bartosz Janeczek. Piłkę przechodzą wykorzystał jednak Aleksiej Nalobin, dając Dafi Społem chwilę oddechu (15:12). To był kluczowy moment seta, bowiem od tej pory przyjezdni nie byli w stanie nawet zbliżyć się do gospodarzy. W końcówce Jakub Wachnik zwiększył różnice do czterech "oczek" (21:17), praktycznie odbierając przeciwnikom ochotę do gry.
Kielczanie mieli szansę znacząco odbić się od dna, ale do tego potrzebowali kompletu punktów. Goście nie zamierzali jednak odpuszczać, co tylko podniosło poziom emocji. Przy prowadzeniu gospodarzy nerwowo nie wytrzymał Wojciech Serafin, ukarany żółtą kartką. Chwilę później emocje poniosły Bartosza Janeczka, który dotknął siatki (9:6). Ten błąd tylko zmotywował przyjezdnych, którzy ruszyli do odrabiania strat. W końcówce inicjatywa przeniosła się na stronę BBTS-u, co zdeprymowało rywali. Ich błąd na rozegraniu, przybliżył zespół z Podbeskidzia do tie-breaka (18:21). Miejscowi próbowali temu zapobiec, stawiając na Jakuba Wachnika. To się sprawdzało, ale do czasu. Przy stanie 26:26 atakujący kielczan został zablokowany, a przyjezdni rękami Bartosza Cedzyńskiego i Jakuba Buckiego postawili kropkę nad "i".
Piąta odsłona to wojna nerwów i falująca gra z obu stron. Miejscowi najpierw pozwolili bielszczanom przejąć inicjatywę, aby chwilę później wyjść na prowadzenie (4:3). BBTS, pod wodzą Pawła Gradowskiego, stał się jednak mocny mentalnie, co potwierdził w poprzednich meczach. W tym również. Zmiana stron nastąpiła przy dwupunktowej przewadze bielszczan. W kolejnej akcji ze skrzydła trafił Wiaczesław Tarasow, powiększając dystans (9:6). Końcówka była popisem Bartosza Janeczka, który zapewnił dwa punkty.
Dafi Społem Kielce - BBTS Bielsko-Biała 2:3 (17:25, 25:23, 25:22, 27:29, 10:15)
Dafi Społem: Nalobin, Dokić, Łapszyński, Szymański, Stępień, Morozow, Czunkiewicz (libero) oraz Wachnik, Schamlewski, Pawliński.
BBTS: Bucki, Gaca, Łukasik, Janeczek, Cedzyński, Peacock, Czauderna (libero) oraz Maciończyk, Tarasow.
MVP: Bartosz Janeczek (BBTS).
ZOBACZ WIDEO: Polski maratończyk zaskoczył wszystkich. Takiego wyniku nikt się nie spodziewał