Sobota w PlusLidze: najciekawiej w Radomiu, rewelacja sezonu podejmie beniaminka

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: siatkarze Cerradu Czarnych Radom
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: siatkarze Cerradu Czarnych Radom

Najciekawiej spośród sobotnich meczów 11. kolejki PlusLigi zapowiadają się te w Radomiu i Katowicach. Cerrad Czarni podejmą Indykpol AZS, zaś GKS zagra z beniaminkiem z Zawiercia. Emocji nie powinno zabraknąć także w starciu Łuczniczki z Resovią.

Sobotnie mecze 11. kolejki  będą szczególnie ważne dla ,  i . Wszystkie te zespoły mają po 10 punktów na koncie i zajmują w tabeli miejsca od jedenastego do trzynastego. W najbardziej uprzywilejowanej pozycji są podopieczni , którzy mają rozegrane jedno spotkanie mniej od obu rywali, ale w  podejmą jedną z najlepszych drużyn bieżącego sezonu, . Akademicy znajdują się na trzeciej pozycji i chcą utrzymać "oczko" przewagi nad kolejnym w zestawieniu Espadonem Szczecin.

Starcie w Radomiu będzie szczególnie ważne dla Daniela Plińskiego, który powróci do miejsca, gdzie spędził dwa lata i czuł się świetnie. Być może przeciwko ekipie z Warmii i Mazur w wyjściowej "szóstce" gospodarzy wybiegnie niedawno zakontraktowany Dmytro Dołgopołow, który zaliczył bardzo dobre wejście w ostatnim pojedynku, z Asseco Resovią Rzeszów, podobnie zresztą jak Kamil Kwasowski.

- Każdy mecz jest inny i liczymy na to, że się "przełamiemy". Jako trener liczę na to, że zagramy w końcu równo całe spotkanie. W ostatnich meczach mieliśmy momenty bardzo dobrej, dobrej i bardzo złej gry. To mnie najbardziej martwi, że w przeciągu półtorej godziny sinusoida naszego poziomu gry jest ogromna. Celem numer jeden będzie więc utrzymanie stałego, równego poziomu - zapowiada Prygiel, dodając po chwili: - Tabela robi się coraz bardziej płaska, widać, że każdy może wygrać z każdym. Wydaje mi się, że oczywiście ZAKSA i Skra będą górowały ponad resztą, a peleton będzie "gonił". Wolałbym, żebyśmy byli w jego środku, a nie na końcu.

Cerrad Czarni Radom - Indykpol AZS Olsztyn / godz. 14:45, transmisja w Polsacie Sport

***

Emocji nie powinno zabraknąć także w Bydgoszczy, gdzie Łuczniczka zmierzy się z Asseco Resovią Rzeszów. Podopiecznym Jakuba Bednaruka zdarzyło się w tych rozgrywkach już kilka wpadek, w tym ostatnia w miniony wtorek, w Bielsku-Białej, skąd siatkarze zespołu znad Brdy nie wywieźli nawet punktu. - Musimy walczyć na sto procent i udowodnić, że to, co się wydarzyło w Bielsku, to wypadek przy pracy. Musimy dać z siebie wszystko, dać radość kibicom, sobie i zrobić wszystko, żeby te punkty zostały w Bydgoszczy - podkreśla Mateusz Sacharewicz.

W podobnych nastrojach do meczu w Hali Łuczniczka przystąpią rzeszowianie, którzy przed tygodniem nie pozwolili doprowadzić Czarnym do tie-breaka i zgarnęli pełną pulę w tym starciu, lecz w środę mocno rozczarowali swoich kibiców, przegrywając na Podpromiu z beniaminkiem z Zawiercia 2:3. Ambicje zawodników Roberto Serniottiego zostały więc mocno podrażnione. - Mamy dwa dni, nie wiem, czy możemy coś więcej wypracować. Jedziemy po trzy punkty, bo musimy uzbierać ich więcej. Na pewno będzie to też trudny mecz, bo tam niełatwo się gra, ale będziemy walczyć - zapowiada Dominik Depowski.

Łuczniczka Bydgoszcz - Asseco Resovia Rzeszów / godz. 17:00

***

Na szóstym miejscu w tabeli, więc lokatę wyżej od Resovii, jest świetnie spisujący się w bieżącym sezonie . Graczy  czeka niełatwe wyzwanie, gdyż w  podejmą właśnie . - Jak to zrobiliśmy? Myślę, że to nic specjalnego, bo robiliśmy to samo, co w poprzednich meczach. Dobrze przygotowaliśmy się od strony taktycznej i mentalnej. Zawsze mówimy sobie, że walczymy o zwycięstwo, czyli w zasadzie przygotowywaliśmy się tak samo, jak do każdego spotkania - powiedział po sensacyjnym zwycięstwie w Rzeszowie , który w środę wystąpił na nietypowej dla siebie pozycji przyjmującego, a nie libero, popisując się asem serwisowym w końcówce pierwszego, wygranego przez jego zespół seta.

GKS przystąpi do sobotniego pojedynku podrażniony gładkimi porażkami ze Skrą i ZAKSĄ. Ekipa ze Śląska nie miała zbyt wiele do powiedzenia w tych spotkaniach i nieco "zwolniła" po świetnym początku sezonu. Sporo rozgoryczenia w szeregach katowickiej drużyny było zwłaszcza po meczu z mistrzem Polski, w którym gospodarze zdobyli łącznie zaledwie 43 punkty. - Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski, nie załamiemy się i zagramy kolejny mecz na dużych emocjach, a przede wszystkim z większą pewnością we własnych zagraniach - zaznaczył Dominik Witczak.

GKS Katowice - Aluron Virtu Warta Zawiercie / godz. 18:30

***

Pewne zwycięstwo w wyjazdowym spotkaniu z MKS-em Będzin powinna odnieść PGE Skra Bełchatów. Podopieczni Roberto Piazzy są drugim, po ZAKSIE, najlepiej spisującym się zespołem w bieżących rozgrywkach, w związku z czym ich ewentualną porażkę w hali w Sosnowcu będzie trzeba traktować jako olbrzymią sensację. Trzeba jednak pamiętać o tym, że kilka ostatnich pojedynków wicemistrzowie kraju rozegrali przed własną publicznością i po raz pierwszy od stosunkowo długiego czasu zagrają w obiekcie przeciwnika.

Bełchatowianie wygrywali przekonująco, w trzech setach. - Nie myślimy o tym, oczywiście lepiej wygrywać 3:0, ale to nie jest priorytet. Najważniejsze są zwycięstwa, zwłaszcza za trzy punkty, ale nie myślimy o tym, że nie możemy przegrać seta - komentuje Kacper Piechocki. - Na swoim terenie mogą nam zagrozić. Grają dobrze, a hala jest trudna - zwraca uwagę libero. - MKS zaryzykuje, bo nie ma nic do stracenia - twierdzi z kolei Srećko Lisinac.

MKS Będzin - PGE Skra Bełchatów / godz. 18:00

ZOBACZ WIDEO: Henryk Szost przestrzega: Za chwilę europejskie bieganie przestanie istnieć

Komentarze (0)