W spotkaniu trzynastej kolejki PlusLigi z Treflem Gdańsk, Cerrad Czarni Radom byli bardzo blisko zdobycia przynajmniej punktu. Kilka błędów własnych poskutkowało jednak porażką w czwartym secie 23:25. - Myślę, że przegraliśmy ten mecz na własne życzenie, a na pewno straciliśmy punkty. Na przynajmniej jedno "oczko" zasłużyliśmy i bardzo ciężko na nie pracowaliśmy. Z łatwością oddawaliśmy też punkty przeciwnikom, co było irytujące - przyznał po zakończeniu zawodów Robert Prygiel.
W kluczowym momencie czwartej partii gospodarzy dwukrotnie nieprzyjemną zagrywką "ukąsił" Mateusz Mika, który mecz rozpoczął w kwadracie dla rezerwowych. W pełnym wymiarze na parkiecie pojawił się w ostatniej, jak się okazało, odsłonie pojedynku. - W czwartym secie ważyły się losy tego meczu. Na ostatnich sześć czy pięć punktów zdobytych przez Trefl cztery im oddaliśmy - zwrócił uwagę Prygiel.
W początkowych dwóch częściach Kamil Droszyński "zamroził" Dmytro Teriomenkę i Norberta Hubera, praktycznie w ogóle nie rozgrywając do nich piłek, pomimo niezłego przyjęcia. - Środkowi mało uczestniczyli w grze, ale też nasze przyjęcie procentowo było niezłe, ale było trochę "szarpane". Myślę, że w tym elemencie powinniśmy zagrać lepiej - podkreślił trener Wojskowych.
Czarni zanotowali 55 procent dokładnego odbioru, przy 33 procentach rywali. - Bardzo ubolewam nad tym, że nie wykorzystaliśmy słabości Trefla, jaką było przyjęcie zagrywki. Przeciwnicy grali bardzo słabo w tym elemencie, a my narzuciliśmy im dużą presję. Niestety, nie przełożyło się to na zdobycz punktową dla nas - skomentował szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Asysta Kamila Glika - zobacz skrót meczu AS Monaco - ESTAC Troyes [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Druga sprawa, że gospodarze także mieli kłopoty w defensywie, przede wszystkim z serwisem szybującym. - Faktem jest, że ze zbyt dużym respektem podeszliśmy do ich zagrywki typu float. Drużyna z Olsztyna też serwowała w ten sposób, a my potrafiliśmy sobie dać radę. W meczu z Treflem, po dwóch błędach na początku, straciliśmy pewność siebie i czuliśmy się w przyjęciu bardzo niepewnie - zaznaczył Prygiel.
Jego zdanie podzielił Wojciech Żaliński. - Zagrywka zespołu z Gdańska była bardzo agresywna i przez to mieliśmy problemy. Przyjęcie jest takim elementem, że jednego dnia można w nim zagrać perfekcyjnie, a drugiego - bardzo słabo. W liczbach wygląda to nie najgorzej, ale sami czujemy, że rywalom "wpadło" kilka punktów wskutek naszego słabszego odbioru. Przyjmując dobrze parę piłek, mogliśmy odwrócić losy tego meczu - stwierdził kapitan Czarnych. - Tak to już bywa w siatkówce, że grając teoretycznie dobrze i walcząc, można przegrać za trzy punkty - dodał.