Rzeszowski kompleks Skry

Od pięciu lat Asseco Resovia Rzeszów nie może znaleźć sposobu na pokonanie Skry Bełchatów. Wszystko wygląda na to, że nie zmieni się to także w tym sezonie. Pomimo ambitnych zapowiedzi, drużyna ze stolicy Podkarpacia przegrała gładko dwa pierwsze spotkania finałowe a Skrę od piątego z rzędu mistrzowskiego tytułu dzieli już tylko jednak wygrana.

Odkąd Asseco Resovia Rzeszów powróciła do PlusLigi przed pięcioma laty, ze Skrą nie wygrała ani razu. Co więcej, na 13 rozegranych spotkań (do startu finałów PlusLigi) aż 12 przegrała 0:3. Przed startem finałowych potyczek siatkarze zarówno jednej jak i drugiej drużyny zgodnie podkreślali, że tamte mecze tak naprawdę nic nie znaczą, a celem obu zespołów jest złoty medal. Zawodnicy Resovii przypominali, że w tym sezonie przełamali już jedną złą passę, po raz pierwszy od kilku lat pokonując AZS Częstochowa. Rzeszowianie w fazie play off pokonali również trzykrotnie ZAKSĘ, chociaż w fazie zasadniczej dwukrotnie przegrali z zespołem Krzysztofa Stelmacha.

- Skra jest bardzo silna, ale jeśli zagramy wszyscy na maksimum naszych możliwości, możemy ją pokonać - mówi atakujący Resovii Mikko Oivanen. - Nasza siła jest ogromna i naprawdę każdy z nas wierzy w to, że pokonamy Skrę. Niech się nas boją - zapowiadał libero Krzysztof Ignaczak. Jak na razie, rzeszowscy siatkarze marzenia o wygranej ze Skrą muszą odłożyć przynajmniej do 1 maja, kiedy to w Rzeszowie rozegrane zostanie trzecie finałowe spotkanie PlusLigi. W Bełchatowie dwukrotnie przegrali gładko 0:3, jedynie miejscami nawiązując walkę z obrońcami mistrzowskiego tytułu.

Oba spotkania miały stosunkowo podobny przebieg. W pierwszych partiach rzeszowska drużyna prezentowała się jeszcze poprawnie, utrzymując punktowy kontakt z rywalem, a także odrabiając nawet kilkupunktowe straty punktów. Wraz z rozwojem spotkania przewaga Skry była coraz bardziej widoczna, o czym dobitnie świadczą ostatnie sety obu meczów, przegrane przez Resovię odpowiednio do 16 i 13.

W obu spotkaniach Skra imponowała opanowaniem i równą grą we wszystkich elementach, ale nie pokazała nadzwyczajnej formy. Bolączką bełchatowskiej drużyny było przyjęcie zagrywki. W piątkowym spotkaniu Skra miała w tym elemencie tylko 26 proc. skuteczności, w sobotę już tylko 22 proc. (nawet Stephane Antiga przyjmował tylko z 25 proc. skutecznością). Asseco Resovia na pewno zagrała w obu spotkaniach poniżej swoich możliwości. Oczywiście, z jednej strony słabsza gra rzeszowskiej drużyny była skutkiem dobrej postawy Skry. Resovia miejscami bezradnie przyglądała się grze bełchatowskiego zespołu i zupełnie nie miała pomysłu jak "ugryźć" ekipę Daniela Castellaniego.

Z drugiej jednak strony zespół ze stolicy Podkarpacia masowo popełniał proste, niewymuszone błędy, po których ręce załamywał trener Ljubo Travica. Szczególnie widoczna była niemoc Resovii w ataku. Rzeszowscy zawodnicy, pomimo fenomenalnych obron Krzysztofa Ignaczaka nie potrafili udanie zakończyć kontrataków, co z zimną krwią wykorzystywali siatkarze po drugiej stronie siatki. W piątkowym meczu rzeszowianie po własnych bezpośrednich błędach w ataku, przyjęciu i na zagrywce oddali Skrze aż 24 punkty, czyli jednego seta.

Oglądając tegoroczne spotkania finałowe nie sposób nie porównywać ich do zeszłorocznych finałów, gdzie rywalem Skry był częstochowski AZS. W tamtej rywalizacji zacięty był tylko trzeci mecz, wygrany przez Skrą 3:2. W pozostałych mistrzowie Polski tryumfowali po 3:0, podobnie jak w tym roku z Resovią. Oczywiście, podobnie jak wtedy od częstochowskich akademików, tak teraz od rzeszowskiej drużyny nikt nie oczekuje pokonania Skry. Z pewnością jednak rzeszowscy kibice oczekują od swojego zespołu walki, a tej w dwóch pierwszych meczach w Bełchatowie niestety zabrakło.

Wydaje się, że w głowach rzeszowskich siatkarzy wciąż siedzą dawne porażki ze Skrą. Chociaż do spotkań z bełchatowskim teamem powinni oni przystępować "na luzie" wychodzą na boisko usztywnieni, a w ich poczynaniach widać sporo nerwowości. Skra nie jest niepokonana, co potwierdziły między innymi tegoroczne spotkania w Lidze Mistrzów. Dla dobra widowiska pozostaje więc mieć nadzieję, że rzeszowski team odrodzi się w przyszłym tygodniu w meczu przed własną publicznością. Bo patrząc na aspekt sportowy, Resovię z pewnością na pokonanie Skry stać.

Źródło artykułu: