Kolejna awantura o Tifanny Abreu. Na razie nawet nauka jest bezradna

Materiały prasowe / Agencia O Globo / Tifanny Pereira de Abreu
Materiały prasowe / Agencia O Globo / Tifanny Pereira de Abreu

Zawodniczka, która pięć lat temu przeszła operację, by stać się kobietą, zadebiutowała w brazylijskiej Superlidze. I to tak dobrze, że przeciwnicy i zwolennicy jej występów znów wdali się w spór bez końca.

- Zdobyłam wcześniej dwie nagrody MVP w naszym kraju, ale ta jest dla mnie wyjątkowa - mówiła Tifanny Pereira de Abreu po zwycięskim (3:1) meczu przeciwko E.C. Pinheiros. Dla 33-letniej Brazylijki "wcześniej" oznacza okres w karierze, gdy występowała jako Rodrigo Pereira de Abreu. Statuetka za świetny występ (pierwszy w wyjściowym składzie) i zdobycie 25 punktów to dla niej pierwsze ważne osiągnięcie w nowym rozdziale życia, nabierającym rozgłosu z tygodnia na tydzień.

Abreu otrzymała pozwolenie na grę w kobiecej Superlidze ze strony komisji medycznej CBV (brazylijskiej związku siatkarskiego) 10 grudnia tego roku, dwa dni przed debiutem z Sao Caetano. Dopóki federacja nie rozstrzygnęła jej kwestii, Tiffany trenowała w ośrodku swojego klubu Volei Bauru i zapoznawała się z nowymi koleżankami. Teraz najlepiej odnajduje się w towarzystwie byłej reprezentantki kraju Pauli Pequeno, która przy wyższej o głowę i znacznie bardziej muskularnej Tiffany naprawdę wygląda jak "pequeno", czyli maluszek.

30 tysięcy, by zmienić całe życie

Kiedy Abreu w swoim pierwszym spotkaniu we włoskiej Serie A2 zdobyła 28 punktów, bardziej niż na jej grze skupiano się na słowach kapitan rywalek z Trentino, Silvii Fondriest.

- Rozumiem jej trudną drogę życiową, ale w kategoriach czysto sportowych jej fizyczne parametry nie są typowe dla kobiet. Cała ta sytuacja jest nieprzyjemna i gorzka - mówiła Włoszka, a wtórowali jej prezesi innych klubów zaplecza włoskiej ekstraklasy, którzy wyzłośliwiali się, że teraz wystarczy ściągnąć sobie z Brazylii trzy transsiatkarki, by zdobyć mistrzostwo. Nie obyło się bez kontroli ze strony władz ligi, która sprawdziła wszystkie istniejące dokumenty udowadniającej, że Tifanny Abreu jest w pełni kobietą.

ZOBACZ WIDEO: Nowy trening Agnieszki Radwańskiej? Dawid Celt wyjaśnia

Podstawowym dowodem na to, że Rodrigo ustąpił miejsca Tifanny, jest autoryzacja nowej tożsamości zawodniczki dokonana przez FIVB w lutym tego roku. By do niej doszło, Brazylijka poświęciła w 2014 roku wszystkie swoje oszczędności (30 tysięcy dolarów) na kurację hormonalną i zabiegi operacyjne we włoskich klinikach. Ale i tak siedem miesięcy temu musiała "poprawiać" ich efekty kolejnymi kuracjami, by być w pełni zadowoloną z rezultatów.

Największym problemem były nie dziwne spojrzenia kolegów z zespołu (w końcu Abreu ciągle występowała w męskich ligach), ale obawa o to, czy gra okaże się niewarta świeczki i trzeba będzie porzucić siatkówkę na rzecz zwykłej pracy na etacie. Gdyby nie błyskawiczna propozycja z Golem Palmi, brazylijska atakująca prawdopodobnie nie zaistniałaby na powrót w sporcie.

"Serwujcie na Rodrigo"

Lata grania i życia pod ciągłą krytyką zahartowały nową gwiazdę Volei Bauru. W telewizyjnych wywiadach widać, że uśmiech rzadko schodzi z jej twarzy, nawet gdy mówi o trudnych kwestiach.

- Kiedyś miałam podobne zdanie do osób, które teraz mówią mi, że nie powinnam grać. Po prostu nie miałam pojęcia, jak zmiana wpłynie na moją siłę. Ale po operacji już to wiem i czuję każdego dnia tę różnicę. Nie mogę zakazać ludziom tłumaczenia swoich racji, po prostu nie zgadzam się z nimi, bo wiem, jakie zmiany hormonalne we mnie zaszły, ale ich rozumiem. Gdybym była słabym mężczyzną, stałabym się słabą kobietą - tłumaczy i przekazuje swoje przesłanie: żyj swoim życiem i realizuj marzenia. Bądź szczęśliwa, bądź szczęśliwy.

Nie wszyscy to rozumieją i chcą rozumieć. Podczas ostatniego meczu Bauru z Fluminense, przegranego 2:3, na trybunach gospodyń doszło do scen godnych pożałowania. Fani rywalek mieli co chwila wrzeszczeć w kierunku Abreu "serwujcie w Rodrigo", "transwestyta", a nawet "zwykła ciota", by zdekoncentrować atakującą Bauru. Tiffany nie dała się sprowokować, zdobyła aż 30 punktów, ale to nie o niej mówiło się po meczu, a o chamstwie na trybunach.

To nie incydent, siatkarska Brazylia ma problemy z reagowaniem na inność: nawet reprezentantka kraju Adenizia Da Silva była wyzywana od "czarnuchów" i "małp", a w 2011 roku Volei Futuro zorganizowało akcję wsparcia dla swojego środkowego Michaela, który niemal co mecz z słyszał z trybun o "pedałach" po tym, jak oznajmił, że jest gejem. Tak jak koledzy z drużyny zakładał specjalną, różową koszulkę, a libero Mario Junior z dumą paradował w tęczowym trykocie.

Kości niezgody

Nie tylko kibice nie są w stanie okazać pełnego wsparcia dla realizującej swoje marzenia Tiffany. Pierwszy oficjalny głos protestu należy do Any Pauli Henkel, brązowej medalistki igrzysk w Atlancie.

- To nie jest kwestia uprzedzenia, tylko zwykłej fizjologii. Wielu graczy tego nie powie, bo boi się linczu w mediach społecznościowych, ale większość z nich uważa, że wspólna gra transseksualistów z kobietami nie jest fair. Ciało Abreu przez lata było pełne testosteronu, a cisseksualne kobiety (takie, które od zawsze identyfikują się ze swoją biologiczną płcią - przyp.red.) nie miały takiej przewagi, by wykształcić lepsze mięśnie i szkielet - pisała była siatkarka na Twitterze.
[nextpage]Główny problem z Abreu nie polega na tym, że po prostu gra, ona gra według niektórych zbyt dobrze. Rodrigo Pereira de Abreu był przeciętnym siatkarzem-obieżyświatem, Tifanny Pereira de Abreu po pierwszych pięciu meczach w Superlidze kobiet notuje średnią 6,9 zdobytego punktu na set, o dwa punkty lepszą niż reprezentantka kraju Tandara Caixeta. Do tego temperaturę sporu podgrzała wypowiedź Jose Roberto Guimaraesa, który oznajmił, że nie będzie miał problemu z powołaniem Abreu do kadry Brazylijek, jeżeli atakująca zasłuży na to swoją postawą. To dla wielu ludzi byłoby nie do pomyślenia. Cytując znowu Henkel: w takim razie czemu nie stworzyć drużyny z samych transseksualistek? Byłaby niepokonana.

Trener Volei Bauru Fernando Bonatto: - Pamiętam Tiffany z czasów jej gry z mężczyznami. Była wtedy o wiele silniejsza, widać, że zmiana płci bardzo na nią wpłynęła. Nie zgadzam się z tym, że atakuje tak mocno jak mężczyzna.

Steve McConkey, prezydent organizacji wspierającej katolickich sportowców 4 Winds Christian Athletics: - Transgenderowi atleci występujący jako kobiety dysponują niesprawiedliwą przewagą wynikająca z budowy szkieletu i mięśni. Wysłaliśmy petycję do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o zmianę decyzji w tym zakresie.

Steve Petrow dla "Washington Post": - Była judoczka Ronda Rousey nie miała oporów, by powiedzieć o swojej kolejnej rywalce, transseksualnej Fallon Fox: może próbować z hormonami, odciąć sobie to i owo, ale to wciąż ta sama struktura kości, co u faceta. To na pewno nie jest fair. Podobnie do Rousey myślą krytycy sztangistki Laurel Hubbard, obecnie wicemistrzyni świata, która jeszcze przed czterema laty była Gavinem Hubbardem.

Są przepisy, ale...

Kontrowersje w sprawie transsportowców nie ustają, zwłaszcza że MKOL wyraźnie zliberalizował swoje podejście do tej kwestii od czasów sporów na temat Caster Semenyi. Do występowania w kategoriach kobiecych na igrzyskach olimpijskich nie potrzeba testu płci ani nawet zaświadczenia o dokonanej operacji i zabiegach hormonalnych. Podstawowy wymóg to utrzymanie przez 12 miesięcy poprzedzających weryfikację stężenia testosteronu w organizmie na poziomie 10 nanomoli na litr krwi.

U Tifanny Abreu, po operacji usunięcia jąder, stężenie ma wynosić od 0,2 do 0,35 nanomola, czyli tyle, ile u przeciętnej kobiety. Ma wynosić, bo wyniki badań nie są jawne. Gdyby Brazylijka choć raz przekroczyła normy, natychmiast odebrano by jej licencję na występy w Superlidze i musiałaby przez kolejny rok udowadniać, że nie ma kłopotów z testosteronem

Żeby było ciekawej, ci sami lekarze, którzy w imieniu CBV dopuścili Tiffany do gry z kobietami, uważają, że... nie powinno tego byli robić. Ich tłumaczenia brzmią jak zrzucanie odpowiedzialności na wyższą instancję: MKOL dał takie, a nie inne wytyczne, dlatego tak naprawdę nie mieliśmy wyboru, choć mamy poważnie zastrzeżenia. Wytyczne dotyczą co prawda wyłącznie zmagań olimpijskich, nie są wiążące, ale innych brak. - Żadnej kobiecie nie uda się wykształcić takiego ciała, jakie ma Abreu, bez zewnętrznego wspomagania testosteronem - mówił João Granjeiro, przewodniczący komisji medycznej.

Sama zainteresowana (193 cm wzrostu, 88 kg wagi) kontrowała zarzuty: - Muskulatura pomaga w ochronie przed urazami, ale to żadna przewaga. Sama wiem, jak dużo straciłam precyzji w ataku, nie jestem jakaś wyjątkowa albo absurdalnie silniejsza od innych. Gdyby tylko siła decydowała o jakości, Sheilla Castro nigdy nie stałaby się światową gwiazdą. Sami widzicie, jaka jest szczupła! - za to pytana o tę wypowiedź Sheilla (185 cm, 67 kg), stwierdziła: - Skoro ktoś uznał, że jest to normalne, pozostaje mi to zaakceptować. Ale nie wiem, czy to jest oficjalny, naukowy punkt widzenia.

Problem nie zniknie 

Na razie wiadomo, że rekomendacja MKOL-u dotycząca transseksualistów w sporcie zmieni się po zimowych igrzyskach w Pjongczangu. Dopóki FIVB i inne konfederacje nie wypracują własnych rozwiązań, muszą pochylać się nad każdym przypadkiem i ostrożnie rozważać wszystkie za i przeciw. A także brać pod uwagę głosy naukowców, dla których przystosowywanie się męskiego ciała do nowej płci wciąż jest w wielu aspektach zagadkowe i znacznie wykracza poza prostą kwestię testosteronu.

- Dopóki jestem w zgodzie z prawem, jestem na parkiecie. Nie zejdę z niego tylko dlatego, że komuś to się nie podoba. Ale jeśli przepisy zmienią się na moją niekorzyść, po prostu będę prowadzić normalne życie. Przede wszystkim jestem kobietą, dopiero potem transsiatkarką - tak mówiła Tifanny Abreu po spotkaniu z Fluminense.

Jeżeli ktoś obawia się, że kobieca siatkówka zostanie opanowana przez byłych mężczyzn, przewodniczący komisji prawnej FIVB Jaime Lamboy uspokaja: w mijającym roku do siatkarskiej konfederacji wpłynęło zaledwie kilka zgłoszeń o prawną zmianę płci, głównie z Hiszpanii, Włoch i USA. Prawdopodobnie będzie ich coraz więcej, bo przykład Abreu zachęci tych, którzy do tej pory bali się takiego ruchu.

- To jest ogromne wyzwanie. Niczym szukanie złotego środka między dwiema cnotami, jak u Arystotelesa. Jak zharmonizować przepisy prawne, oczekiwania społeczeństwa i warunki rywalizacji? Z jednej strony musisz unikać pozycji dyskryminującej, a z drugiej bronić prawa do uczciwej rywalizacji i fair play. Jedno zawsze będzie naruszać drugie - ocenił portorykański prawnik. On też nie może na razie dostarczyć prostej i klarownej odpowiedzi.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: