Spotkanie lepiej rozpoczęli Zagłębiacy, którzy od początku ryzykowali zagrywką. Skutecznie spisywali się również w bloku, po tym jak zatrzymali Blake'a Scheerhoorna prowadzili 17:13. W ekipie gości słabiej w ataku grali lewoskrzydłowi, za to mocną stroną AZS-u byli środkowi. Rozpędzeni będzinianie już się nie zatrzymali, wygrywając do 20.
Drugi set fenomenalnie otworzył Jakub Kochanowski, który skarcił rywali swoją zagrywką (1:7). Będzinianie byli rozbici, ale nie poddali się. Podopieczni Stelio DeRocco dwukrotnie niwelowali straty do zaledwie jednego punktu, lecz nie byli w stanie pójść za ciosem. Tym razem olsztynianie grali skuteczniej w ataku, a w końcówce MKS pogrążyły błędy własne.
Po dziesięciominutowej przerwie zespoły wróciły do zaciętej walki. W szeregach MKS-u wyróżniał się Marcin Waliński, to przy jego zagrywce gospodarze odskoczyli na 14:10. Choć po asie Kochanowskiego był remis 17:17, to miejscowi sprawnie odbudowali swoją przewagę. W decydujących akcjach zaważyła gra Rafaela Araujo.
MKS prowadził z AZS-em 2:1, co zwiastowało, że w Sosnowcu może przegrać kolejny faworyt. Olsztynian zawodziła skuteczność ataku, przez co nie mogli przejąć inicjatywy (13:10). Liderem AZS-u był Jan Hadrava, ale w trudnym momencie rozegrał się Tomas Rousseaux (16:16). Jednak przyjezdni nie byli w stanie utrzymać równej gry przez dłuższy czas, a po emocjonującej końcówce Zagłębiacy wygrali spotkanie 3:1.
MKS Będzin - Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (25:20, 21:25, 25:22, 26:24)
MKS: Waliński, Klobucar, Kowalski, Seif, Grzechnik, Araujo, Potera (libero) oraz Faryna, Peszko
Indykpol AZS: Hadrava, Pliński, Andringa, Kochanowski, Scheerhoorn, Woicki, Żurek (libero) oraz Buchowski, Rousseaux, Kańczok, Zniszczoł, Makowski
MVP: Marcin Waliński (MKS)
ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Marek Jóźwiak: Niech prezes Mioduski zajmie się Legią