Podopieczne Michala Maška rozpoczęły mecz od prowadzenia 7:1, a później wszystko się posypało. Pierwszą partię przegrały do 22, drugą do 19. W trzeciej pokonały rywalki 25:17, ale czwartą w takim stosunku przegrały i wróciły do Łodzi bez punktów.
- Uważam, że pilanki zagrały jedno z lepszych spotkań w tym sezonie. My nie pokazałyśmy nawet połowy swoich możliwości. Zdawałyśmy sobie sprawę, że jesteśmy w nieco niższej dyspozycji fizycznej, mamy sporo urazów w zespole i nie możemy trenować na najwyższym poziomie, bo brakuje osób do treningu. Wszystko się skumulowało - tłumaczyła Katarzyna Sielicka, przyjmująca łódzkiego zespołu.
Z gry wyłączona jest Deja McClendon, która doznała urazu stawu skokowego i dopiero powraca do trenowania. Poza nią, na urazy narzekają Izabela Kowalińska (która mimo tego zagrała w dwóch ostatnich spotkaniach) oraz Małgorzata Skorupa.
- Żartujemy, że więcej nas jest w gabinecie fizjoterapeutów niż na treningów. Trzeba było się z tym liczyć, że taki moment musi nastąpić. Treningi nie są tak wartościowe, jak były na początku przez to, że nie możemy trenować pełnymi szóstkami - dodała Sielicka.
Pierwsze oznaki kryzysu widać już było dwie kolejki temu, gdy siatkarki ŁKS Commercecon Łódź przegrywały już z Polskim Cukrem Muszynianką Muszyna 1:2, ale ostatecznie wygrały po tie-breaku. - Zdawałyśmy sobie sprawę, że taki mecz, jak ten w Pile, nastąpi. Już spotkanie z Muszyną pokazało, że jesteśmy w niższej dyspozycji. To wisiało w powietrzu. Oby jak najszybciej o tym zapomnieć i pracować nad formą, by w najważniejszych momentach była jak najlepsza - podsumowała kapitan Łódzkiego Klubu Sportowego.
W związku z tym niedzielny mecz Ełkaesianek z Pałacem Bydgoszcz będzie miał niemałe znaczenie. Jego początek o godzinie 15:00 w Atlas Arenie.
ZOBACZ WIDEO Jaki był 2017 rok dla polskiej siatkówki? Łukasz Kadziewicz: Nie był najlepszy, świadczą o tym wyniki