Statystycy w siatkówce, czyli jak zapisać mecz za pomocą liczb

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Robert Kaźmierczak
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Robert Kaźmierczak

Dla kibiców statystycy to ci członkowie sztabu, którzy siedzą za końcową linią i zapisują punkty zawodnikom. W pewnym stopniu tak jest, ale to tylko duże uproszczenie ich ciężkiej pracy.

Kiedy PLPS zdecydował się wprowadzić siatkarskiego menadżera w obu ligach, wartość statystyk w oczach fanów wzrosła. Kibice, chcąc podejmować jak najlepsze decyzje, zaczęli je analizować, wyciągać wnioski i przede wszystkim jeszcze lepiej zauważać, jaką pracę wykonują klubowi scouci.

Nie oznacza to oczywiście, że wcześniej pracujący w zespołach statystycy byli marginalizowani. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, jak wygląda ten zawód i dlaczego jest tak ważny w dzisiejszej siatkówce.

Zazwyczaj w klubie na tym stanowisku pracuje jedna osoba, choć są wyjątki od tej reguły. Najlepszym przykładem jest Kamil Sołoducha w Asseco Resovii Rzeszów, który pracuje przez większą część sezonu zdalnie. - W zeszłym sezonie było tak, że na początku byłem w Rzeszowie przez tydzień w miesiącu, a później praktycznie od końcówki marca do końcówki kwietnia. Ale to jest tak, jak z turniejami - nie ma wtedy czasu na pracę zdalną, tylko trzeba być na miejscu, to efektywniejsze - wyjaśnił.

Choć żaden statystyk tego nie przyzna (ze względu na szacunek do pozostałych), jest jednym z najbardziej zapracowanych członków sztabu szkoleniowego.

W dzień, w którym nie ma meczu, statystyk nie tylko analizuje minione spotkania kolejnego rywala, ale także uczestniczy w treningach (zazwyczaj porannym i popołudniowym), przygotowuje ewentualne materiały dla sztabu i zawodników, ale również game plan i odprawę wideo. Każdą wolną chwilę poświęca na oglądanie i analizowanie innych potyczek. Scouci wymieniają się swoimi materiałami, jednak każdy z nich ma inny sposób oceny różnych parametrów i potrzebuje różnych danych do meczowych arkuszów, więc poprawia je według własnych wytycznych.

Co ciekawe, droga do zostania statystykiem nie jest wcale jasna i klarowna. W polskiej lidze historie scoutów są różne. - Jestem z Dąbrowy Górniczej, siatkówka w naszej rodzinie zawsze była ważna. Sam trenowałem, a na I roku studiów grałem w I ligowym MKS-ie Będzin. Stwierdziłem jednak, że nie będę aż tak perspektywicznym zawodnikiem, by grać na poziomie PlusLigi. Żeby nadal obcować z siatkówką na najwyższym poziomie, opłacała mi się taka praca. Akurat w tamtym czasie dostałem propozycję w Dąbrowie, ponieważ szukali tam statystyka. Skorzystałem z tego. Jest to taka kontynuacja mojej pasji - wyjaśnił Przemysław Kawka, pracujący aktualnie w Chemiku Police.

Podobnie wyglądała sytuacja w przypadku Roberta Kaźmierczaka. - Moja przygoda z siatkówką zaczęła się już w podstawówce, chodziłem do klasy sportowej, z Winiarem. Po zakończeniu wieku juniora bardzo szybko zrezygnowałem z gry i nadarzyła się okazja, żeby być dalej w tej dyscyplinie, ale w innej formie. Akurat jeden ze statystyków się zwolnił i przez to zrobiło się miejsce. W bardzo szybkim tempie musiałem się zaaklimatyzować w tym zawodzie i w ciągu tygodnia praktycznie sam wszystko zrozumieć - mówił.

- To był pomysł rzucony na wiatr. Trenowałem amatorsko we Wrocławiu podczas studiów. Koledzy mi zaproponowali, żebym zaczął zapisywać statystyki, nagrywaliśmy treningi i mecze. Robiłem to w Excelu, podstawowe dane, czyli ataki, przyjęcie, zagrywka, bloki. Później byłem na stażu w Impelu Wrocław. Zbieg okoliczności sprawił, że poznałem Michała Gogola i on mi udostępnił swoje mecze, na których mogłem się uczyć. Zacząłem sam analizować znalezione spotkania w internecie. Potem nadeszły pierwsze propozycje i tak trafiłem do Piły - opowiadał Kamil Kwieciński.

ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Już dziś nie zgadzam się z prezesem. On widzi problemy, ja możliwości

Swoje raporty statystycy tworzą we włoskim programie Data Volley (do którego można napisać aplikacje, pomagające w codziennej pracy). Jest do niego instrukcja obsługi, ale plotka głosi, że... nikt jej nie przeczytał.

W Polsce bywają organizowane kursy, podczas których można nauczyć się programu, jednak częściej pierwsze zetknięcia z nim są intuicyjne. - Moje początki z Data Project (firma, która stworzyła programy Data Volley, Data Video - pomagające przy pracy scoutów - przyp. red.), którego używamy od początku statystyki w Polsce, były dość... szybkie. Przyjechałem do klubu w Olsztynie, spotkałem się z poprzednim statystykiem Pawłem Janickim, co trwało 2 godziny, starał się przekazać cokolwiek, ale w tyle czasu nie da się opowiedzieć niczego sensownego. Pokazał mi sprzęt, jak działa i tyle. Kolejne dwa miesiące, czyli w wakacje, od 5 do 8 godzin dziennie robiłem mecze. Pierwszy, jaki spróbowałem zrobić, to Polska - Finlandia, telewizyjny. Czterosetowe spotkanie pisałem chyba 5 godzin, ale tylko przyjęcie, zagrywkę i koniec, nic więcej nie zdążyłem - wspominał Kamil Sołoducha.

Czy tworzenie raportów jest trudne? - Nie, tylko potrzeba czasu, praktyki, treningu, tak jak w całej siatkówce. Z perspektywy czasu uważam, że w pierwszym roku statystyk jest mało potrzebny dla drużyny, bo jeszcze się uczy, ale od drugiego sezonu już jest coraz lepiej - wyjaśnił scout Asseco Resovii.

Przemysław Kawka zanim został statystykiem, był rozgrywającym w I-ligowym MKS-ie Będzin, natomiast Robert Kaźmierczak granie zakończył po wieku juniora. Kamil Kwieciński grał w lidze amatorskiej, a Kamil Sołoducha za późno zaczął interesować się siatkówką, żeby myśleć o profesjonalnej karierze. - Nigdy profesjonalnie nie grałem, ale byłem blisko dołączenia do Akademii Siatkówki w Jastrzębiu. W październiku po MŚ 2014 wylądowałem na szkoleniu, a potem dołączyłem do Jastrzębskiego Węgla, najpierw do juniorów w akademii, a następnie do seniorskiej drużyny - powiedział Mateusz Nykiel, statystyk Indykpolu AZS Olsztyn.

Wychodzi więc na to, że wcale nie trzeba mieć za sobą siatkarskich epizodów, by móc pracować w klubie na stanowisku scouta. - Znam kilku trenerów, którzy nigdy zawodowo nie grali, a mimo to mają duży autorytet. Z drugiej strony na przykład w pracy statystyka bardziej pomaga analityczny umysł niż bycie siatkarzem. Oczywiście połączenie jednego i drugiego jest super, czego przykładem jest Michał Gogol, który aktualnie jest trenerem. Jeżeli ktoś chce, to wszystko jest możliwe - podkreślił Sołoducha.

Scouci w social mediach:

Przemysław Kawka - Twitter
Kamil Kwieciński - YouTube i Twitter
Mateusz Nykiel - Twitter 
Kamil Sołoducha - blog i Twitter

Komentarze (0)