Marek Bobakowski: Rząd PiS nie przepadał za polską siatkówką. Od teraz jej już nienawidzi (komentarz)

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Reprezentacja Polski mężczyzn
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Reprezentacja Polski mężczyzn

Kontrowersje przy wyborze firmy do wideoweryfikacji podczas meczów w Polsce nie pomogą siatkówce. Siatkówce, która od wielu miesięcy i tak ma mocno pod górkę.

Artykuł "Wrobieni w challenge", który ukazał się w ostatnim numerze tygodnika "Wprost," robi wrażenie. W domu wiceprezesa Polskiej Ligi Siatkówki - Wojciecha Czayki - jest zarejestrowana firma, która rocznie otrzymuje setki tysięcy złotych od polskich klubów za wideoweryfikację, czyli - mówiąc najprościej jak się da - decydowanie w spornych sytuacjach boiskowych, czy był aut, czy było dotknięcie siatki, któremu zespołowi należy się punkt. Działacz udostępnił swój adres domowy po to, aby firma mogła wziąć unijną dotację. Siatkarska liga podpisała z firmą umowę aż do 2024 roku. Oczywiście bez przetargu, choć na rynku jest jeszcze jeden podmiot, który oferuje takie usługi.

Żeby było jasne: prawdopodobnie nie doszło do złamania prawa. Mimo to artykuł Szymona Krawca wywołał wśród działaczy popłoch. Czayka natychmiast zrezygnował ze stanowiska, a siatkarska liga zapowiedziała błyskawiczny audyt (zakończy się do końca stycznia), który zbada, czy nie doszło do naruszenia wewnętrznych przepisów.

Od kilku lat wiadomo, że Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej nie po drodze z Prawem i Sprawiedliwością. W zarządzie związku zasiada Paweł Papke, poseł Platformy Obywatelskiej. Był nawet przez krótki czas prezesem związku. Na dodatek w ławach poselskich tej partii znajdziemy Małgorzatę Niemczyk, byłą siatkarkę. Nie jest tajemnicą, że za czasów rządów PO siatkarscy działacze cieszyli się wyjątkowymi przywilejami. Pieniądze ze spółek skarbu państwa szeroką rzeką płynęły do tej dyscypliny sportu.

Od chwili przejęcia władzy przez PiS już nie płyną. W krótkim czasie Orlen i Lotos wycofały się z umów sponsorskich. To był potężny cios. Ale ostatnio coraz częściej słychać opinię: "Jak nie zaczniemy współpracować z PiS-em, to się utopimy".

Próbowano. Eurodeputowany PiS - Ryszard Czarnecki - jest obecnie Przewodniczącym Rady Fundacji Polska Siatkówka, która zajmuje się wspieraniem i inicjowaniem akcji mających na celu rozwój tej dyscypliny. Zasiada również w zarządzie Polskiego Komitetu Olimpijskiego z ramienia PZPS-u. W kuluarach pojawiają się głosy, że w przyszłości mógłby zostać prezesem siatkarskiej federacji. W grudniu 2017 gościł - na zaproszenie telewizji Polsat - podczas Klubowych Mistrzostwa Świata siatkarzy, które po raz pierwszy w historii odbyły się w Polsce. Wydawało się, że to pierwsze próby ocieplenia stosunków i tym samym odzyskania potężnego tortu sponsorskiego, który dałby siatkówce dopływ gotówki. Jakże potrzebnej, zwłaszcza że w ostatnich latach z sukcesami na arenie międzynarodowej jest kiepsko. Od jesieni 2014 roku - kiedy to zostaliśmy mistrzami świata - notujemy same porażki. A mecze reprezentacji, po raz pierwszy od wielu lat, nie wypełniają hal do ostatniego miejsca.

Afera opisana przez "Wprost" - wracając do pięściarskiej nomenklatury - to nokdaun. Siatkówka jest na deskach, ale będzie próbowała wstać i kontynuować walkę. Czy to się uda? Ministerstwo sportu sytuację ponoć już zna i z pewnością wkrótce zareaguje. Dla ministra Witolda Bańki najważniejsza jest transparentność i przejrzystość działań w sporcie. Stąd ogłoszenie w połowie grudnia "Kodeksu Dobrego Zarządzania dla Polskich Związków Sportowych".

ZOBACZ WIDEO Złoci juniorzy pojadą na "dorosłe" MŚ? "Trzy nazwiska są oczywiste"

Co zrobi minister? Z pewnością nie będzie takiej reakcji jak w przypadku Polskiego Związku Kolarskiego, gdzie po ujawnieniu na naszych łamach przez Piotra Kosmalę  potężnej afery, zarówno finansowej, jak i obyczajowej (Afera w polskim kolarstwie. Czy "dochodziło do uprawiania seksu z podopiecznymi?" - czytaj cały materiał >>), Bańka wezwał do dymisji cały zarząd związku, a potem wstrzymał finansowanie na rok 2018, co tak naprawdę prowadzi do bankructwa PZKol-u. W przypadku siatkówki Czayka natychmiast zrezygnował ze stanowiska. To słuszna decyzja. Szef polskiego kolarstwa, Dariusz Banaszek, nadal tkwi w swoim fotelu.

Zapewne ministerstwo będzie teraz dokładniej przyglądało się temu, co robią siatkarscy działacze. Ale nie z miłością. Możliwe, że w związku pojawi się kontrola. Jedna, druga, trzecia. Przecież wiadomo, że co jak co, ale politycy PiS są wyczuleni na wszelkie afery. Dlatego siatkówka znalazła się właśnie na liście sportów "znienawidzonych". A to oznacza jedno - problemy. Nie tylko dla pana Czayki i potencjalnie innych zamieszanych. Dla całej dyscypliny, dla klubów, sportowców, a nawet kibiców. Bo brak dodatkowych pieniędzy od sponsorów, to brak rozwoju. A kilkuletni brak rozwoju spowoduje, że Rosjanie, Włosi czy Brazylijczycy znikną nam gdzieś za zakrętem.



Źródło artykułu: