Krzysztof Gierczyński: Na razie jest pod górkę

Wydaje się, że Asseco Resovia Rzeszów po dwóch porażkach, co ważne, w fatalnym stylu, nie będzie w stanie przeszkodzić PGE Skrze Bełchatów w sięgnięciu po kolejne mistrzostwo Polski. Dziewięcioletnia historia Polskiej Ligi Siatkówki mówi bowiem, że drużyna, która przegrywała 0-2 musiała zadowolić się drugim miejscem, jak to miało miejsce między innymi w ubiegłym sezonie, kiedy to Skra w finale rozbiła drużynę z Częstochowy.

- Po pierwszym meczu w Bełchatowie padło stwierdzenie, że gorzej już się nie da grać, a jednak się dało tak jak teraz - wspominał ubiegłoroczny finał przyjmujący Resovii, Krzysztof Gierczyński, który rozegrał sześć sezonów w barwach częstochowskiego AZSu. - Przegraliśmy wówczas trzy mecze. Tylko w tym ostatnim w Częstochowie była ostra walka i polegliśmy 2:3. Teraz nas najbardziej boli, że nie udało się ugrać choć seta. Na razie jest pod górkę, a Skra jest poza zasięgiem i przeciwko nam gra wyjątkowo dobrze - dodał Gierczyński.

Jak jednak twierdzą sami zawodnicy, wcale nie zadowolą się srebrnym medalem i postarają się na swoim terenie udowodnić, że są w stanie nawiązać równorzędną walkę z drużyną Daniela Castellaniego. - Chcemy grać dobrą siatkówkę. Cały sezon prezentowaliśmy przyzwoity poziom. Teraz przed własną publicznością postaramy się przedłużyć rywalizację i doprowadzić do niespodzianki - mówił Paweł Woicki, rozgrywający Rzeszowa.

- Pamiętam dobrze, jak czuliśmy się w ubiegłym sezonie po meczach w Bełchatowie. Wróciliśmy jednak do Częstochowy i tam zagraliśmy już zupełnie inny mecz. Teraz też trzeba być mocno skoncentrowanym - przestrzega libero Skry Bełchatów, Piotr Gacek, grający w ubiegłym sezonie w zespole Radosława Panasa. - Musimy narzucić rywalom swój styl gry, a wówczas będziemy cieszyć się z mistrzostwa. Znamy siłę Resovii i mimo tych ciągłych zwycięstw 3:0 wiemy, że przed własną publicznością jest niezwykle groźna. Nie dopuszczamy jednak myśli o piątym meczu - zakończył libero Skry.

Komentarze (0)