Triumf Trefla Gdańsk w turnieju finałowym Pucharu Polski uznano za sensację. Słusznie, ponieważ jeszcze 13 stycznia drużyna z Trójmiasta zaprezentowała się katastrofalnie na tle ONICO Warszawa, a do Wrocławia przyjechała jako najniżej notowana w PlusLidze. W drodze po trofeum gdańszczanie zwyciężyli 3:1 z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i 3:0 z PGE Skrą Bełchatów. Z oboma zespołami przegrali w tym sezonie w lidze, po czym znaleźli na nie sposób w ostatni weekend stycznia.
- Kluczem do wygranej była siła całego zespołu. Każdy dołożył od siebie dużo i nasze lwie serca sprawiły, że mamy puchar - mówi Piotr Nowakowski, środkowy Trefla. - Przed nami jeszcze dużo meczów do rozegrania w lidze. Mam nadzieję, że lwi pazur pozostanie na wierzchu i będziemy straszyć każdą drużynę, z którą będziemy się teraz mierzyć.
Trefl zamienił Dolny na Górny Śląsk i w piątek zagra na wyjeździe z GKS-em Katowice. Postara się o pierwsze w historii zwycięstwo z tym klubem. Od momentu awansu do PlusLigi katowiczanie dwukrotnie rozprawili się z Treflem do zera, a raz w tie-breaku. To bilans zaskakujący i zapowiadający nadspodziewane emocje.
Nadspodziewane, ponieważ inne argumenty poza historią zwiastują zwycięstwo Trefla. Drużyna z Trójmiasta zagra z klubem, który wygrał 1 z ostatnich 10 meczów. 6 stycznia GKS Katowice pokonał 3:1 Cerrad Czarnych Radom i był to dla niego tylko mały przełom. W następnych kolejkach przegrał 1:3 z Łuczniczką Bydgoszcz i Onico Warszawa. Po meczu ze stołecznym zespołem miał kilkanaście dni na wyeliminowanie mankamentów ze swojej siatkówki.
ZOBACZ WIDEO Jaki był 2017 rok dla polskiej siatkówki? Łukasz Kadziewicz: Nie był najlepszy, świadczą o tym wyniki
Co poprawiać mieli również siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz i Espadonu Szczecin. Podopieczni Jakuba Bednaruka identycznie jak GKS Katowice wygrali tylko 1 z ostatnich 10 meczów i są dopiero na 14. lokacie. Drużyna zatrzymała w styczniu licznik porażek i ze szczecinianami zagra o drugą z rzędu wygraną we własnej hali. Będzie to seria najkrótsza z możliwych, ale i tak warta odnotowania, ponieważ pierwsza w sezonie.
Z kolei Espadon spróbuje przerwać pasmo czterech porażek. Początek jego kryzysu można datować wcześniej. Od 17 listopada zdobył tylko 7 z możliwych 27 punktów, przez co odpadł od czołówki i zawikłał się w walkę o utrzymanie. Przed zderzeniem z Łuczniczką ma nad nią dziewięć "oczek" przewagi, ale jeżeli przez ostatnie kilkanaście dni nie znalazł zgubionej formy, zaliczka może się wyraźnie zmniejszyć. W rundzie jesiennej podopieczni Michała Gogola zwyciężyli z bydgoszczanami 3:2 po emocjonującym spotkaniu. Była to ich trzecia z rzędu wygrana z tym przeciwnikiem.
- Wtedy graliśmy u siebie, a przed nami wyjazd do przeciwnika, więc spodziewam się, że będzie jeszcze trudniej - mówi Dawid Murek, libero Espadonu. - Łuczniczka zrobi wszystko, żeby wygrać drugi mecz z rzędu u siebie, a my musimy jej pokrzyżować ten plan. Liczę, że zagramy na poziomie, do jakiego przyzwyczailiśmy naszych kibiców. Nie interesuje nas w Bydgoszczy punkt, a zwycięstwo i takie zadanie postawiliśmy sobie do wykonania.
Piątkowe mecze 19. kolejki PlusLigi (2.02):
18:00, GKS Katowice - Trefl Gdańsk
18:00, Łuczniczka Bydgoszcz - Espadon Szczecin
[multitable table=905 timetable=10770]Tabela/terminarz[/multitable]