Kaja Grobelna: Pucharowy mecz z Radomką? Dla mnie to specyficzna sytuacja

WP SportoweFakty /   Rafał Soboń / Na zdjęciu: Kaja Grobelna
WP SportoweFakty / Rafał Soboń / Na zdjęciu: Kaja Grobelna

Grot Budowlani Łódź awansowali do turnieju finałowego Pucharu Polski. Tam w półfinale drużyna spotka się z E.Leclerc Radomką. Będzie to szczególne wydarzenie dla pochodzącej z Radomia Kai Grobelnej.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: W końcu rozegrała pani mecz w pełnym wymiarze, czy to znaczy, że ze zdrowiem jest już wszystko w porządku? 

Kaja Grobelna, atakująca Grot Budowlanych Łódź: Tak, już czuję się dobrze. Te dwa tygodnie przerwy bardzo mi pomogły, z kolanem jest znacznie lepiej. Miałam naprawdę dobrą rehabilitację, dlatego też byłam w stanie zagrać w ostatnim spotkaniu. Nie jest fajnie nie móc wyjść na boisko i tylko obserwować z boku, jak gra drużyna. Cieszę się z tego, że jest lepiej, bo jednak zdrowie jest najważniejsze.

Koleżanki pod pani nieobecność w rozgrywkach ligowych zdołały wygrywać, choć ogólnie to był pechowy okres dla Grot Budowlanych, bo kontuzji nabawiła się też Agata Witkowska. 

Dobrze, że to się stało akurat kilka tygodni temu, że byłam już w stanie zagrać w takim ważnym spotkaniu jak Puchar Polski, był on ważny zarówno dla mnie, jak i dla drużyny.

Czy Puchar Polski to rozgrywki wyjątkowe?

Tak jest, jestem tego pewna. Doszło do takiej niespodzianki, jak wygrana E. Leclerc Radomki z Chemikiem Police. To właśnie z nimi zagramy w półfinale, dlatego musimy być skupione na sobie i poważnie podejść do tego spotkania, bo puchar rządzi się własnymi prawami. Bardzo cieszy mnie nasza ćwierćfinałowa wygrana z BKS-em Profi Credit Bielsko-Biała. Kilka tygodni temu przegrałyśmy z nimi, a teraz całkowicie odwróciłyśmy ten wynik. Byłyśmy bardzo dobrze przygotowane, a dziewczyny dobrze się nastawiły. Myślę, że to było nasze najlepsze spotkanie w tym sezonie. Mam wrażenie, że zagrywka, blok-obrona, atak - to wszystko wreszcie zafunkcjonowało i z tego jestem bardzo dumna.

Ćwierćfinałowy mecz z BKS-em, oprócz Superpucharu, był waszym pierwszym o tak wysoką stawkę. 

Zgadza się, ten mecz trzeba było wygrać. W tym sezonie to było jedno z najważniejszych spotkań. Tym bardziej jestem dumna, że wytrzymałyśmy presję, mimo że nasza gra faluje. Jednak co musiałyśmy wygrać, to na razie wygrywamy i to jest najważniejsze.

Czy powiedzenie "puchary rządzą się swoimi prawami" słyszy się również poza Polską? 

Myślę, że wszędzie funkcjonuje. Gra się jedno spotkanie i oczywiście każdy chce ten puchar zdobyć. To fajny turniej. Dochodzi w nim do takich niespodzianek, jak ta w Radomiu. Dziewczyny nie miały nic do stracenia, więc grało im się łatwiej, to im na pewno pomogło.

Radomska hala jest specyficzna, słynie ze złotego sufitu. Pani zna ten obiekt...

Oczywiście, ostatnio tam nawet byłam! Z jednej strony trochę szkoda, że sama nie miałam okazji tam się zaprezentować. Teraz za to w półfinale zagramy przeciwko sobie. Bardzo się z tego cieszę, bo to jednak taka specyficzna sytuacja dla mnie, pochodzę z Radomia i zmierzę się w rozgrywkach pucharowych z klubem z mojego miasta. Nie mogę się doczekać. Teraz będziemy grać w neutralnej hali, innymi piłkami (Radomka rozgrywała swoje mecze Moltenami, a w Nysie drużyny będą rywalizować Mikasami - przyp. red.). Nowy mecz, trzeba będzie do tego się dobrze przygotować, nastawić i na pewno zrobimy wszystko, żeby wygrać.

Zanim jednak misja Radomka, czekają was inne wyzwania. 

Przed nami dużo innych ważnych spotkań, jak chociażby niedzielny pojedynek z Rzeszowem. Fajnie że gramy znowu u siebie.

Czy kiedy w perspektywie jest kolejna, niezwykle ważna, pucharowa runda, to wybiegacie w przyszłość, czy raczej nastawiacie się wyłącznie na najbliższego przeciwnika?

My raczej nastawiamy się z meczu na mecz, bo w sumie gramy dużo spotkań. Nie tylko w Pucharze Polski, ale także w LSK czy Lidze Mistrzyń. Wszystkie punkty są ważne, szczególnie te ligowe, jeśli chcemy utrzymać się w czwórce. Oczywiście każdy przygotowuje się inaczej.

ZOBACZ WIDEO Zamiana ról na konferencji Vitala Heynena. Selekcjoner odpytywał dziennikarzy

Komentarze (0)