Liga Mistrzów: PGE Skra Bełchatów przegrała z Cucine Lube Civitanova. Wciąż jest w grze o awans

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / PGE Skra Bełchatów
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / PGE Skra Bełchatów
zdjęcie autora artykułu

PGE Skra Bełchatów nie wykorzystała prowadzenia 2:0 i przegrała ostatecznie w tie-breaku z Cucine Lube Civitanova w 1/6 finału Ligi Mistrzów.

PGE Skra Bełchatów już po raz drugi w tym sezonie miała okazję mierzyć się z Cucine Lube Civitanova. W grudniowym starciu lepsi okazali się Włosi, zwyciężając w trzech setach, ale w każdym z nich do 23. W tamtym czasie polska ekipa nie była jednak w najlepszej formie i tym razem można było spodziewać się bardziej zaciętego widowiska.

Początek spotkania dał nadzieję, że tak właśnie będzie. Gra była bardzo wyrównana, choć to głównie bełchatowianie dzielili i rządzili, oddając rywalom punkty po swoich błędach. Procentowała dobra współpraca Grzegorza Łomacza z zespołem. Rozgrywający był głodny gry po kilku miesiącach przerwy, co bardzo dobrze było widać na boisku.

Żadna z ekip nie była w stanie zbudować sobie większej przewagi, kolejnymi ciosami wymieniali się Cwetan Sokołow i Bartosz Bednorz. Ostatecznie wszystko rozstrzygnęło się w grze na przewagi, to Lube musiało gonić wynik i nie zachowało tyle zimnej krwi co PGE Skra. Seta zakończył efektowny blok.

Po zmianie stron na boisku niewiele się zmieniło, cały czas inicjatywa była po stronie bełchatowian. Solidnie wywierali presję na Włochach zagrywką, a z jej przyjęciem problemy miał nawet Jenia Grebennikov. W PGE Skrze ten element też nie funkcjonował na najwyższym poziomie, ale wystarczyło to do tego, by Łomacz mógł podejmować odpowiednie decyzje. Na wyższy poziom wskoczył Mariusz Wlazły, jednak Roberto Piazza postanowił nieco uspokoić przyjęcie i w miejsce Milada Ebadipoura wprowadził Nikołaja Penczewa.

Znów doszło do emocjonującej końcówki i gry na przewagi ponownie chłodną głowę zachowali bełchatowianie, zdobywając drugiego seta i już będąc w dobrej sytuacji.

Giampaolo Medei postanowił utrzymać zmiany, których dokonał w drugiej partii, na parkiecie zostali Davide Candellaro i Jiri Kovar. Te decyzje, a także nadal znakomita gra Sokołowa spowodowały, że Lube błyskawicznie zbudowało sobie solidną przewagę. PGE Skra spuściła z tonu, ale było to efektem bezsilności wobec solidnej zagrywki i bloku rywali. Nie mogło skończyć się inaczej, trzecia odsłona padła łupem gości.

W czwartej odsłonie trener Piazza mocno rotował swoim składem, żeby zatrzymać rozpędzone Lube. Bełchatowianie robili wszystko co mogli, ryzykowali w polu zagrywki, byli czujniejsi na siatce, ale to oni musieli gonić wynik.

Niewiele brakowało, by doprowadzili do wyrównania. Jednak po czasie na żądanie szkoleniowca włoskiej ekipy, zagrywkę zepsuł Bednorz i doszło do tie-breaka. Ta część spotkania, choć nie była pozbawiona emocji, znów odbyła się pod znakiem dominacji Lube. PGE Skra walczyła, jednak zabrakło jej już argumentów.

Do rewanżu dojdzie 22 marca we włoskim Civitanova. Stawką jest wejście do 1/3 finału Ligi Mistrzów. Turniej finałowy zostanie rozegrany w Kazaniu.

PGE Skra Bełchatów - Cucine Lube Civitanova 2:3 (27:25, 28:26, 13:25, 22:25, 10:15)

PGE Skra: Łomacz, Wlazły, Lisinac, Kłos, Bednorz, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Czarnowski, Penczew, Janusz.

Lube: Christenson, Sokołow, Cester, Stanković, Juantorena, Sander, Grebennikov (libero) oraz Kovar, Candellaro, Marchisio (libero), Żukowski.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #16: Bayern to nie jest klub Lewandowskiego

Źródło artykułu:
Czy PGE Skra awansuje do kolejnej fazy Ligi Mistrzów?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (12)
Kazimierz Wieński
15.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Lisinac w ogóle nie grał,o co tu chodzi ?????  
avatar
kristobal
14.03.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
wróciłem właśnie z meczu. Czytaj całość
avatar
baleron
14.03.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Lube to jednak za wysokie progi dla Skry, a przecież włoski klub zagrał dzisiaj bez fajerwerków. W Skrze Bednorz i Kłos za dużo błędów, i Lisinac zaskakująco słaby mecz zagrał. Może oni powinni Czytaj całość
avatar
Anna Kowalczyk
14.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ahmed warto spojrzeć na statystyki Piechockiego, zaskoczą cie  
avatar
Ahmed Pol
14.03.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
przed meczem pewnie wzięli by te 2 set w ciemno po meczu szkoda ,że przegrali 2-3 mnie i tak zaskoczyli niezłą grą w 2 pierwszych setach spodziewałem się totalnej demolki w rewanżu nie maja kom Czytaj całość