Karol Kłos żałuje niewykorzystanej szansy: Graliśmy, jakbyśmy mieli coś do stracenia

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Karol Kłos
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Karol Kłos

PGE Skra Bełchatów mogła sięgnąć po pełną pulę w meczu 1/6 finału Ligi Mistrzów z Cucine Lube Civitanova, ostatecznie przegrała 2:3. - Po dwóch setach zrobił się zupełnie inny mecz - skomentował Karol Kłos.

W środowym spotkaniu PGE Skra Bełchatów nie była faworytem w starciu z Cucine Lube Civitanova. Polska drużyna pozytywnie zaskoczyła, przejmując inicjatywę niemal od samego początku. W efekcie wywarli presję na rywalach i to oni musieli gonić wynik.

Ostatecznie bełchatowianie nie wykorzystali swojej szansy i polegli w tie-breaku. - Możemy sobie zarzucać, że po tym, jak prowadziliśmy 2:0, nie poszliśmy za ciosem. Jednak w kolejnych odsłonach nie mieliśmy żadnego punktu zaczepienia. Zrobił się z tego zupełnie inny mecz - przyznał Karol Kłos.

- Sporo błędów popełnili sędziowie, ale mylili się w obie strony. Zrobił się chaos, a jak w takich sytuacjach reagują Włosi, o czym wiemy. Możemy być sami na siebie źli. Jeśli wygralibyśmy za trzy punkty, mielibyśmy świetną sytuację przed rewanżem. Graliśmy tak, jakbyśmy mieli coś do stracenia - wyjaśnił środkowy.

PGE Skra nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie, bo już za tydzień dojdzie do meczu w Civitanova. - Na rewanż jedziemy po zwycięstwo, tie-break nie jest złym wynikiem. Możemy z niego zaatakować, choć będziemy grać na wyjeździe. Szansa jest dopóki będziemy walczyć tak, jak w dwóch pierwszych setach w Łodzi - podkreślił zawodnik.

Po dwóch setach szkoleniowiec Lube wprowadził dwóch zawodników, co było jednym z powodów późniejszego zwycięstwa. - Zdziwiłem się, że trener zmienił właśnie Taylora Sandera, bo nie prezentował się źle. Jiri Kovar wszedł i ich gra zaczęła wyglądać inaczej. Po tym można poznać najlepsze ekipy, że nie pękają i grają do samego końca - chwalił przeciwników Kłos.

Co ciekawe, PGE Skra często trafia na Lube, od kilku sezonów ma okazję mierzyć się z włoską ekipą, z różnym skutkiem. Po raz ostatni - w grudniu, podczas Klubowych Mistrzostw Świata. Trudno jednak porównywać środowy mecz z poprzednimi starciami. - To zupełnie inne drużyny, zostały tylko nazwy ekip - skwitował.

Przed bełchatowianami jeszcze ligowy mecz w sobotę. We własnej hali zagrają z MKS-em Będzin, a później wyruszą w podróż do Włoch.

ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Chcę, żeby ludzie byli dumni z tej reprezentacji

Komentarze (1)
avatar
gogo
22.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ile ty lat Karol grasz w siatkówkę, że nadal zagrywając słabiutko, serwujesz na aut ,szczególnie gdy twój zespół przekroczył w secie 20 punktów ??? Dlaczego każesz swojemu trenerowi sprawdzać s Czytaj całość