Środowe spotkanie było meczem szans dla PGE Skry Bełchatów. Po wygranych dwóch setach niewiele brakowało, by polska drużyna sięgnęła po komplet punktów z Cucine Lube Civitanova.
Zawodnicy bełchatowskiego zespołu nie kryli rozczarowania. - W dwóch pierwszych setach graliśmy przez cały czas równo. W kluczowych momentach na pewno mieliśmy szczęście, ale też kilka dobrych ataków w kontrach, dlatego wygraliśmy sety po grze na przewagi - wyjaśnił Srećko Lisinac.
- W trzecim secie już na początku odpuściliśmy. Lube zaskoczyło nas zagrywką, zaczęli grać o wiele lepiej. W końcówce czwartej partii wróciliśmy już do naszego poziomu, ale to nie wystarczyło. Tie-break znów był w naszym wykonaniu równy, ale rywale utrzymali wysoką jakość swojej gry i zasłużenie wygrali - podsumował.
Bełchatowianie nie byli faworytami w tym starciu. - Od początku wierzyliśmy, że możemy wygrać 3:0, nie dopiero po dwóch wygranych partiach. Lube jest jednak bardzo dobrym zespołem, jednym z najlepszych na świecie i pokazuje to w takich spotkaniach - powiedział Lisinac.
W rewanżu PGE Skra musi wygrać 3:0 lub 3:1, wtedy uzyska bezpośredni awans, przy wyniku 3:2, dojdzie do złotego seta. Każda wygrana Lube będzie oznaczać, że włoska ekipa zagra w 1/3 finału. - Presja nie będzie większa niż jeśli byśmy wygrali tu w trzech setach albo przegrali w trzech. Wynik w rewanżu nie będzie miał znaczenia, presja będzie taka sama. Jedziemy do Civitanova powalczyć, pokazaliśmy, że możemy grać bardzo dobrze. Mam więc nadzieję, że wrócimy jeszcze do Atlas Areny na mecz 1/3 finału - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Bayern to nie jest klub Lewandowskiego