Agata Wasielewska, WP SportoweFakty: Co myśli przed meczem trener zespołu, który pewnie kroczy po dwunaste zwycięstwo z rzędu?
Andrea Anastasi, szkoleniowiec Trefla Gdańsk i reprezentacji Belgii: Nie zastanawiam się nad tym. Skupiam się po prostu na każdym kolejnym meczu.
A czego spodziewał się pan przed 28. kolejką, kiedy Trefl Gdańsk zmierzył się z Cerradem Czarnymi Radom?
Nie byłem pewien. Minęło ponad 10 dni od ostatniego meczu, mogliśmy więc popracować fizycznie, a także nad techniką. Czułem jednak w związku z tym pewne napięcie - nigdy do końca nie wiadomo, jak zagra zespół po tak długiej przerwie. Ale jestem naprawdę dumny z moich zawodników. Radomianie grają dobrą siatkówkę, a my zagraliśmy bardzo dobrą (Trefl wygrał 3:0 - przy. red.).
[b]
Dzięki temu umocniliście się na trzeciej pozycji w tabeli.
[/b]
Wciąż walczymy o to, by być jak najwyżej. Aktualnie mamy dwa zwycięstwa i trzy punkty więcej od Onico Warszawa. Przed nami jednak jeszcze spotkania z BBTS-em Bielsko-Białą, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i Łuczniczką Bydgoszcz.
Dwa zespoły z tego zestawienia są teoretycznie znacznie słabsze niż Trefl Gdańsk.
Tak, ale te mecze nadal trzeba wygrać. Play-offy są blisko, my jednak musimy pozostać skupieni. Przecież starcia z BBTS-em zawsze są trudne, w dodatku wiążą się z długą podróżą. Cieszę się, że możemy ją połączyć z wyjazdem na mecz do Kędzierzyna-Koźla.
Wiemy już, że nie będą to pana ostatnie chwile w roli trenera gdańszczan. Co skłoniło pana, by kontynuować pracę nad morzem?
Rok temu podpisałem dwuletni kontrakt. Następny sezon może być czymś zupełnie nowym w projekcie, jaki tu, w Gdańsku tworzymy.
Czy powinniśmy spodziewać się odejścia niektórych graczy?
Mogę tylko zdradzić, że być może nie unikniemy różnych trudności. Tym bardziej nie mogę jednak opuścić drużyny. Nie uciekam przed problemami. Jestem już bardzo związany z klubem, z ludźmi w Gdańsku. Chcę zrobić dla nich tyle dobrego, ile mogę. Tu jest moje serce.
A podpisany niedawno kontrakt z belgijską federacją? Co skłoniło pana do podjęcia tej decyzji?
To nowe wyzwanie. Czasami potrzebuję w życiu jakiejś zmiany, a ponieważ nie zmieniam klubu, zdecydowałem się objąć reprezentację. Dzięki temu będę też miał okazję się czegoś nauczyć - to nowa sytuacja, nowa drużyna. Poza tym, pierwsza część sezonu nie będzie zbyt wymagająca, znajdzie się więc i odrobina czasu na odpoczynek, co jest przecież ważne. A potem będą mistrzostwa świata, na przygotowaniu do których bardzo mi zależy.
Gdy rozmawialiśmy po wyborze Vitala Heynena na szkoleniowca Biało-Czerwonych, powiedział pan, że łączenie stanowisk w klubie i reprezentacji to nie jest dobry pomysł. Dlaczego zmienił pan zdanie?
Nie zmieniłem. To naprawdę nie jest dobry pomysł. Absolutnie nie. Nie jestem pewien, czemu się zgodziłem. Ale powtarzam: to zły pomysł. Zobaczymy, czy po sezonie reprezentacyjnym nadal będę tak uważał.
Dlaczego jednak wybrał pan akurat Belgię? Oferty z pewnością napływały nie tylko stamtąd.
To dobra, europejska drużyna, aspirująca do poziomu Polski czy Włoch. Ma duży potencjał. Zawsze wybieram zespoły, którym mogę pomóc. Mam nadzieję, że w przypadku Belgii właśnie to zrobię: pomogę im się rozwinąć. Jeśli się uda, to super, jeśli nie, to się pożegnamy.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Chcę, żeby ludzie byli dumni z tej reprezentacji